Hart Megan - Otchłań pożądania (+18)(1), KSIĄŻKI, OTHERS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Megan Hart
Otchłań pożądania
Rozdział pierwszy
Styczeń
W tym miesiącu mam na imię Mary i wygląda na to, że jestem równie przekorna, jak
bohaterka starego wierszyka dla dzieci. Najpierw powiedziałam, że chcę się pieprzyć, a teraz
odmawiam wyjścia z łazienki. Nie wiem jednak, że Joe nie toleruje takich, co uwielbiają
podpuszczać, nie znosi też tracić czasu. Już mnie czarował, kupił drinki, prawił komplementy, ale
zostało mi nie więcej niż pięć minut. Jeśli nadal będę się ociągać, włoży płaszcz i wyjdzie.
Nie wiem tego, bo poznałam go zaledwie trzy godziny temu w śródmiejskim barze. Ze
wszystkich spotkanych dzisiejszego wieczoru mężczyzn Joe był tym jedynym, któremu chciało
się ze mną pogadać. Dlatego go wybrałam. A także dlatego, że jest przystojny i świetnie ubrany.
Na dodatek bardzo się stara, żeby jego krzywy uśmieszek był nie tylko czarujący – a taki jest
zawsze – ale by również wyglądał na szczery, choć z reguły nic z tego nie wychodzi.
– Mary, przekorna Mary, jak rośnie twój ogródek? – recytuje po drugiej stronie drzwi
łazienki.
Słyszałam ten wierszyk tysiące razy. Nazywano mnie już Dumną Mary, Krwawą Mary,
Mary Poppins. Rodzice nadali mi to imię w nadziei, że nie uda się zrobić z niego złośliwego
przezwiska, ale ludzie zawsze znajdą sposób, aby komuś dokuczyć.
Dotykam chłodnej gałki u drzwi, czuję, jak łatwo się przekręca. Pojawiam się w progu, bo
chcę pokazać Joemu, że jestem na niego gotowa, więc warto było czekać. Rozebrałam się do
koronkowych białych fig i białego stanika. Robię, co mogę, żeby nie krzyżować rąk, nie
zasłaniać się przed wzrokiem Joego.
Otwiera nieco szerzej oczy, a jego język przesuwa się po ustach, których jeszcze nie
poznałam. Chcę je pocałować, Joe wygląda na kogoś, kto dobrze smakuje.
– Cholera.
Niewątpliwie jest to komplement, nie przekleństwo.
Mój uśmiech staje się pewniejszy. Powoli się obracam i osiągam ten cel, że Joe ogląda
mnie ze wszystkich stron. Kiedy znów stoimy twarzą w twarz, sięga po moją rękę i lekko ją
przyciąga, w efekcie czego robię krok, potem drugi, aż nasze ciała przylegają do siebie jak
magnesy.
Gdy Joe rozpiął koszulę, jego włosy rosnące na torsie drapią mnie, a że jestem miękka
i delikatna, więc się wzdrygam. Sutki wypychają koronkę, czuję ciepło w brzuchu. Palce Joego
poruszają się na moim biodrze. Nagle robi mi się wstyd, nie mogę spojrzeć mu w oczy.
Prowadzi mnie do łóżka, a właściwie ogromnego łoża. Zażądał go od recepcjonistki,
posługując się tym samym krzywym uśmieszkiem, który przyciągnął mnie do niego.
– Nie jestem przyzwoitym facetem – zdaje się mówić ten uśmiech – ale tak dobrze gram
w te klocki, że nie będzie ci to przeszkadzało.
Podziałało na mnie, podziałało również na recepcjonistkę, bo zadała sobie sporo trudu,
żeby znaleźć Joemu pokój z łożem nadającym się na orgię.
Nie ma jednak żadnej orgii, jestem tylko ja, no i Joe. Słyszę szum dmuchawy grzewczej,
która porusza zasłonami. Gorące powietrze śmierdzi stęchlizną, ale przecież nie spodziewałam
się mirry i kadzidła.
– No chodź. – Joe zaczyna się niecierpliwić.
Ciągnie mnie w stronę łóżka i w końcu całuje szyję, piersi, ramię. Wyprężam się, czując
na skórze jego usta, nie dociera jednak nimi do moich warg, choć je rozchylam.
Gładzi mnie po bokach i brzuchu, wędruje dłonią między moje nogi, a wtedy znów się
wzdrygam. Jednak tego nie zauważa albo ma to gdzieś. Wciąż mnie głaszcze, aż rozpływam się
pod wprawnym dotykiem niczym cukier na rozgrzanej patelni. Rozrzucone kryształki topnieją
i łączą się w płynny syrop. Tak właśnie jest ze mną.
Wszystko przebiega szybciej, niż sobie wyobrażałam, ale nie wiem, jak poprosić Joego,
żeby zwolnił. Palcem odnajduje mały, przykryty koronką guzek, i zaczyna powoli zataczać
kółka. Wtedy dochodzę do wniosku, że szybkie tempo wcale nie jest takie złe.
– Podoba ci się?
Potakuję, a on z uśmiechem rozpina stanik. Gdy moje piersi wydostają się na wolność,
cicho pojękuję. Pragnę poczuć usta Joego na sobie, chcę, by jego język delektował się
sterczącymi różowymi sutkami. Niech je ssie, najpierw jeden, potem drugi, a jednocześnie niech
porusza ręką między moimi nogami. Już jestem wilgotna od tych pieszczot. Czuję to,
przestępując z nogi na nogę.
Przerywa na chwilę, żeby zrzucić koszulę. Joe idealnie prezentuje się w ubraniu, ale bez
niego jeszcze lepiej. Ramiona wydają się szersze, brzuch jest płaski i napięty, jednak
nieprzeorany mięśniami, ręce silne. Włosy na klatce, ramionach i brzuchu są ciemniejsze niż te
złociste na głowie. Zastanawiam się, czy Joe farbuje się na blond, czy też u wszystkich mężczyzn
występuje taka różnica.
Już jestem na łóżku, a Joe zsuwa spodnie razem z bokserkami. Nie mogę na to patrzeć.
Odwracam głowę, oddech utyka mi w gardle, a serce wali jak oszalałe. Łóżko się ugina, gdy Joe
klęka obok mnie. Jego dłoń powraca do miejsca między udami i znów robi kółeczka, a drugą
ponownie mnie głaszcze. Unoszę biodra, a z moich niecałowanych przez Joego ust wydobywa się
niepewny krzyk.
– Zdejmij to – szepcze.
Nawet nie mam czasu zareagować, gdyż zahacza palcem o gumkę i sam ściąga ze mnie
figi.
Jestem obnażona, Joe może więc patrzeć na starannie wywoskowane i przystrzyżone
bikini, twardy guzik łechtaczki, wrażliwe na dotyk ciało, miękkie z podniecenia i wilgotne od
jego dotyku. Rozchyla moje uda, rozwiera mnie, a ja jęczę. Joemu musi się to podobać, bo
zaczyna głośniej i szybciej oddychać, tak jak ja. Przesuwa wszędobylskim palcem po fałdach
i znowu dociera do łechtaczki. Po prostu niesamowite! Rozprowadza moją wilgoć po
zdrętwiałym guzku, a biodra same mi podskakują.
Czuję obcy ciężar w pochwie, pustkę i pragnienie. Po brzuchu i piersiach rozpływa się
kolejna fala ciepła, docierając do szczeliny między nogami. Joe masuje łechtaczkę, płyn sączy się
między udami łaskocze mnie.
A na sutku jego usta... Tak mi dobrze, że znowu jęczę. Gdy kładę dłoń na plecach Joego,
czuję pod palcami miękkie blond włosy. Joe ssie, ja zaciskam palce. Coś mruczy, ale nie
przestaje ssać sutka i pocierać łechtaczki, a ja oddycham tak szybko, że w końcu zaczyna mi się
kręcić w głowie.
Byłam już z chłopcami, całowałam się, pieściłam. Na tylnej kanapie samochodu
fundowałam im nawet robótki ręczne, głaskałam i szarpałam, zastanawiając się, o co w tym
wszystkim chodzi. Byłam z chłopcami, ale nigdy z mężczyzną, z kimś, kto nie błaga i nie jest
nieporadny. Joe nawet nie prosi, po prostu robi swoje. Jest w tym coś wspaniałego, coś, czego
szukałam. Gdy to do mnie dociera, przestaję się wstydzić.
Usta Joego ześlizgują się po mnie, lądują między nogami. Zamieram ze zdumienia, ale
mój protest przeradza się w jęk, gdy język dotyka łechtaczki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]