Hans Christian Andersen - Basnie, Książki, 4000 Ksiązek WOW !!!!!!!, Andersen Hans Christian
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
1
HANS CHRISTIAN
ANDERSEN
BAŚNIE
Copyright © by Tower Press
Wydawnictwo „
Tower Press
”
Gdańsk 2001
2
KRZESIWO
Szedł sobie drogą żołnierz: raz, dwa! Raz, dwa! Na plecach miał tornister, a u boku szablę, bo
wracał właśnie z wojny do domu.
Na środku drogi spotkał starą czarownicę; była obrzydliwa, dolna warga zwisała jej aż na
piersi. – Dobry wieczór, żołnierzu! – powiedziała. – Jaką piękną masz szablę, jaki duży tornister!
Prawdziwy żołnierz z ciebie! Dam ci tyle pieniędzy, ile tylko zechcesz.
– Dziękuję ci, stara czarownico! – odpowiedział żołnierz.
– Widzisz tamto duże drzewo? – spytała czarownica wskazując mu drzewo stojące na uboczu.
– Jest ono zupełnie puste w środku. Wdrapiesz się na jego wierzchołek, a wówczas zobaczysz
otwór, przez który się wśliźniesz głęboko do środka. Obwiążę cię w pasie sznurem, a kiedy
zawołasz, będę cię mogła wciągnąć z powrotem na górę.
– A po cóż mam wleźć do tego drzewa? – spytał żołnierz.
– Po pieniądze! – powiedziała czarownica. – Musisz wiedzieć, mój żołnierzu, że jak
wejdziesz do środka, znajdziesz się w dużym korytarzu, będzie tam jasno, bo pali się tam
przeszło sto lamp. Potem zobaczysz troje drzwi. Możesz je otworzyć, klucze tkwią w zamkach.
Wejdziesz w pierwsze drzwi. Tam na środku izby, na skrzyni, siedzi pies, ma on oczy jak
filiżanki, ale nic się nie bój. Dam ci mój fartuch w niebieskie paski, rozłożysz go na podłodze;
potem podejdziesz szybko do psa, posadzisz go na fartuchu, otworzysz skrzynię i wyjmiesz tyle
pieniędzy, ile zechcesz; będą to same miedziaki. Jeśli zechcesz mieć srebrne pieniądze, musisz
iść do sąsiedniej izby; siedzi tam pies z oczyma jak młyńskie koła, ale nic się nie bój, posadź go
na moim fartuchu i bierz pieniądze! Jeśli zechcesz złota, to możesz je także mieć, i to tyle, ile
3
zdołasz udźwignąć, ale musisz wejść do trzeciej izby. Pies, który siedzi na skrzyni ze złotem, ma
dwoje oczu, a każde z tych oczu jest tak wielkie jak Okrągła Wieża w Kopenhadze. To jest
dopiero pies! Ale nic się nie bój! Posadź go tylko na moim fartuchu, a nic ci nie zrobi; potem łap
ze skrzyni tyle złota, ile ci się podoba!
– To byłoby wcale nieźle – powiedział żołnierz – ale co ci mam dać za to, stara czarownico,
bo czegoś przecież na pewno będziesz chciała!
– Nie – odrzekła czarownica – nie chcę ani grosika! Przynieś mi tylko stare krzesiwo, którego
zapomniała moja babka, kiedy ostatni raz tam była.
– Zgoda – powiedział żołnierz. – Przewiąż mnie sznurem.
– Tu masz sznur – powiedziała czarownica – a tu mój niebieski fartuch w paski.
A więc żołnierz wlazł na drzewo, dał się spuścić na sznurze do środka i oto, jak mu wiedźma
powiedziała, stał już w długim korytarzu, gdzie płonęły setki lamp.
Otworzył pierwsze drzwi. Brrr! Siedział tam pies z oczami jak filiżanki i gapił się na niego.
– Podobasz mi się, bratku – powiedział żołnierz, posadził go na fartuchu czarownicy i wziął
tyle miedziaków, ile zmieściło mu się w kieszeni. Potem zamknął skrzynię, posadził na niej psa
z powrotem i poszedł do drugiego pokoju. I doprawdy! Siedział tam pies z oczyma jak młyńskie
koła.
– Nie patrz tak na mnie! – powiedział żołnierz. – Jeszcze cię oczy zabolą! – i posadził psa na
fartuchu wiedźmy; a gdy zobaczył tyle srebra w skrzyni, wyrzucił wszystkie miedziaki i napchał
sobie kieszenie i tornister samym srebrem. Potem przeszedł do trzeciej izby. Ach, to było
okropne! Pies miał doprawdy dwoje oczu tak wielkich jak Okrągła Wieża w Kopenhadze, a
kręciły się one w głowie niby koła.
– Dobry wieczór! – powiedział żołnierz i sięgnął do czapki, gdyż nigdy przedtem nie widział
takiego psa; ale gdy mu się trochę przyjrzał, pomyślał sobie, że to wystarczy, posadził go na
podłodze i otworzył skrzynię. Ach, mój Boże! Ileż tam było złota! Za te pieniądze mógł kupić
całą Kopenhagę i wszystkie świnki z cukru od przekupek, wszystkich ołowianych żołnierzy i
wszystkie baciki, i konie na biegunach z całego świata. To były pieniądze! Wtedy żołnierz
wyrzucił wszystkie srebrne pieniążki, którymi miał napełnione kieszenie i tornister, a na to
miejsce nabrał złota; wszystkie kieszenie, tornister, czapka i buty tak były pełne, że ledwo mógł
się poruszać. Teraz miał pieniądze! Posadził psa z powrotem na skrzynię, zatrzasnął drzwi za
sobą i zawołał w górę:
4
– Wyciągnij mnie teraz na górę, ty stara wiedźmo!
– A masz krzesiwo? – spytała czarownica.
– To prawda! – powiedział żołnierz – zupełnie zapomniałem! – Wrócił i zabrał krzesiwo.
Wiedźma wciągnęła go na górę i oto stał już znowu na drodze, z kieszeniami, tornistrem, butami
i czapką pełnymi pieniędzy.
– Po co ci to krzesiwo? – spytał żołnierz.
– Nic ci do tego, masz pieniądze! – powiedziała wiedźma – a teraz dawaj krzesiwo!
– Gadu! Gadu! – zawołał żołnierz – w tej chwili mi powiesz, po co ci to krzesiwo! Inaczej
utnę ci głowę tą szablą!
– Nie – powiedziała czarownica.
Wtedy żołnierz odrąbał jej głowę. Miała za swoje! Żołnierz zawiązał całe swoje złoto w jej
fartuch, zarzucił sobie, jak węzełek, na plecy, wsadził krzesiwo do kieszeni i ruszył prosto do
miasta.
Piękne to było miasto. Wstąpił tam do najpiękniejszej gospody, zażądał najlepszych pokojów
i potraw, bo był przecież bardzo bogaty teraz, gdy miał tyle pieniędzy.
Służący, który wziął mu buty do czyszczenia, dziwił się co prawda trochę, że taki bogaty pan
nosi takie śmieszne, stare buty, ale on nie zdążył jeszcze kupić nowych; na drugi dzień kupił
sobie buty, w których można było się pokazać, i takie piękne ubranie! Teraz z żołnierza zrobił
się wytworny pan. Ludzie opowiadali mu o wszystkich cudach miasta, o swoim królu i o tym,
jaką śliczną księżniczką jest jego córka.
– Gdzie ją można zobaczyć? – spytał żołnierz.
– Nie można jej wcale zobaczyć – powiedzieli wszyscy razem – mieszka w wielkim, krytym
miedzią pałacu, otoczonym mnóstwem murów i wież. Nikt prócz króla nie może do niej
wchodzić, bo wywróżono jej, że wyjdzie za mąż za zwykłego żołnierza, a o tym król nie chce
słyszeć!
„Chciałbym ją zobaczyć” – pomyślał żołnierz; ale to przecież było niemożliwe.
Tymczasem więc pędził wesołe życie, chadzał do teatru, zwiedzał ogród królewski, a
biednym dawał zawsze dużo pieniędzy, co było bardzo ładnie z jego strony: pamiętał bowiem z
dawnych czasów, jak to niedobrze być bez grosza!
Teraz był bogaty, miał piękne ubrania, wielu przyjaciół, którzy mówili mu, że jest dobrym
człowiekiem i prawdziwym panem, a to się podobało żołnierzowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]