Hamster Neville - Za wszelką cenę, CIEKAWE KSIAZKI
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NEVILLE HAMSTER
ZA WSZELKĄ CENĘ
Data wydania polskiego: 1988
Drogi Czytelniku! Wybacz mi ten krótki wstęp, który być moŜe znudzi Cię, bo nie po to
wziąłeś do ręki tę ksiąŜkę, by czytać osobiste wyznania autora.
Jestem Ci winien, Drogi Czytelniku, właściwie tylko jedno wyjaśnienie. Tę opowieść
napisało Ŝycie, a ja jedynie przeniosłem ją na stronice tej ksiąŜki. Po co to wyjaśnienie? OtóŜ
po to, abyś nie myślał, Ŝe autor ma tak bujną wyobraźnię. Nie.
Tę historię wymyśliło Ŝycie i rozegrała się ona naprawdę. Wielu jej bohaterów Ŝyje do
dziś, choć nikt nie wie gdzie. Wśród tych prawdziwych postaci przewinie się kilka
wymyślonych w całości lub tylko w części. Wśród wielu zmyślonych nazwisk pojawi się
kilka prawdziwych, znanych Ci, Czytelniku, z gazet lub telewizji. Jeśli będziesz uwaŜny, w
ukrytych pod zmyślonymi nazwiskami postaciach odkryjesz prawdziwych ludzi, znanych i
popularnych w okresie, w którym toczy się akcja tej ksiąŜki. A moŜe odezwie się w Tobie
Ŝyłka poszukiwacza i detektywa i zechcesz podjąć zadanie, które Paul Prévôt...
Podjąłem się rzeczy najtrudniejszej: zdobycia pieniędzy, nazwiska i
pozycji, i to wszystko za jednym zamachem. Sam wiesz, Ŝe w dzisiejszym
świecie nie jest to zadanie łatwe, a w naszym środowisku moŜliwe jedynie
dla najzdolniejszych.
Rzecz jasna, najwaŜniejsze są pieniądze. One otwierają drogę do
nazwiska i pozycji. Ale muszą to być wielkie pieniądze. Jakieś nędzne setki,
zarobione na sprzedaŜy kilku informacji o tym czy innym człowieku, jakieś
śmieszne tysiące, uciułane na dostawach starych pukawek dla
marionetkowych królików i egzotycznych generałów, jakieś dziesiątki
tysięcy, zdobyte na ludzkiej głupocie i naiwności – to wszystko mało, o wiele
za mało. Aby być KIMŚ, musisz mieć setki tysięcy, a kiedy juŜ je masz,
okazuje się, Ŝe potrzeba ci, milionów, ale i to jeszcze za mało i musisz znów
zdobywać następne, nie licząc się z niczym i za wszelką cenę.
Fragment listu Bernarda Rogera, adresat nieznany.
Nie, nie jestem tępym gliną, wykonującym bez wątpliwości rozkazy
swoich przełoŜonych, ale zawsze uwaŜałem i uwaŜam dzisiaj, Ŝe przestępca
musi podlegać karze za czyn, którego się dopuścił. Moim zadaniem jest
doprowadzenie go do sądu, który wymierzy mu sprawiedliwość. Takie są
moje obowiązki i powinienem wykonywać je bez względu na okoliczności, za
wszelką cenę.
Fragment rzekomo autentycznych zapisków komisarza Paula Prévôta.
UŜywam określenia „rzekomo”, poniewaŜ nic mi nie wiadomo o tym, aby
Paul Prévôt prowadził kiedykolwiek jakiś osobisty dziennik czy pamiętnik.
– Proszę, panie komisarzu, niech pan siada.
Trudno powiedzieć, aby Bernard Roger był zachwycony odwiedzinami. Jednak, gdy
wczesnym popołudniem komisarz Prévôt zapowiedział swoją wieczorną wizytę, Roger
specjalnie się tym nie przejął. Obracając się nieustannie w świecie artystów, polityków, ludzi
wielkiego interesu i towarzyszącej im nieodłącznie zgrai snobów, słyszał wielekroć to
nazwisko. Zawsze wymawiano je z szacunkiem. To był jeden z tych „flicków”, których nie
naleŜało lekcewaŜyć. Jak niosła fama, hołdował zasadzie
finis coronat opus
, a koniec
oznaczał u niego zawsze zniknięcie za kratkami, i to raczej na dłuŜszy czas, delikwenta, który
wszedł w orbitę jego zainteresowań. Bez względu na stanowisko, majątek czy powiązania.
Roger powrócił przed kilkoma godzinami z Nowego Jorku, a jutro otwierał wielką
wystawę impresjonistów tu, w ParyŜu. Miał mało czasu i chciał jak najszybciej pozbyć się
nieproszonego gościa, nawet jeśli był nim komisarz policji.
– Czego się pan napije? – spytał przez grzeczność.
– Koniak, jeśli pan łaskaw. – Prévôt zagłębił się w skórzany fotel i przyglądał się
nalewającemu trunek Rogerowi. Widział go juŜ kilka razy, wiedział o nim dość duŜo, ale
nigdy właściwie ze sobą nie rozmawiali.
– Proszę – Roger podał komisarzowi kieliszek. – MoŜe cygaro?
– Dziękuję, wolę papierosy, oczywiście, o ile pan pozwoli.
„Cholera, co za Wersal!” – pomyśleli obaj w tym samym momencie i spojrzeli na siebie.
Nikłe uśmiechy, które pojawiły się na ich twarzach, znikły natychmiast, a oczy stały się
czujne. Prévôt błądził spojrzeniem po wnętrzu gabinetu, w którym siedzieli. Ściany
pokrywały gęsto obrazy, głównie francuskich impresjonistów. Umiejętnie wyeksponowano
najcenniejsze z nich. Wprost przyciągał oczy wspaniały Renoir. Prévôt nigdy nie widział tego
malowidła. Obraz pulsował Ŝyciem, gorącym, letnim powietrzem, a słońce podkreślało
wdzięk strojów spacerujących kobiet. Komisarz patrzył jak urzeczony. Wydawało mu się, Ŝe
moŜe wstać i wejść do kolorowego ogrodu, wyjść na spotkanie spacerujących i zajrzeć pod
róŜowe parasolki dystyngowanych dam. WraŜenie było tak silne, Ŝe na chwilę stracił
poczucie rzeczywistości. Przepadał za impresjonistami. Zawodowy nawyk zmusił go do
chłodnego zarejestrowania pozostałych przedmiotów i sprzętów, które otaczały go w tym
pokoju. Pod ścianami stały lekkie i smukłe secesyjne mebelki. Pierwszorzędne szkła i
porcelana, rozsiane jak gdyby od niechcenia bibeloty, dla których określenie „unikatowe
cacka” było o wiele lepsze. Podłogę zaścielał gruby pąsowy dywan z delikatnym wzorem
roślinnym. CięŜkie zasłony tego samego koloru przesłaniały ogromne okna pokoju, światło
zaś sączyło się z prawie niewidocznych kinkietów.
W tej dość kłopotliwej ciszy Roger wbił wzrok w ręce siedzącego naprzeciwko
komisarza. DuŜe, nawet bardzo duŜe dłonie o grubych palcach wieńczyły paznokcie
niezwykle wypielęgnowane. Nietrudno się było domyślić, Ŝe Prévôt poświęca im duŜo czasu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]