Hałas Wspomnienie, Ksiązki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Agnieszka Ha�asWspomnienieNie chc�, �eby historia ta odbierana by�a jako przestroga.Jest jedynie sprawozdaniem z wydarze�, kt�rych mimowolnymuczestnikiem sta�am si� w dzieci�stwie. Przez wiele lat by�amsp�tana zakl�ciem, uniemo�liwiaj�cym opowiedzenie o nichkomukolwiek, teraz jednak czuj�, �e czar ten os�ab�. Nie by�y towydarzenia rodem z pi�knej ba�ni, wi�c i opowie�� nie ka�dy uzna zapi�kn�. Je�li w kt�rym� momencie wyda Ci si� zbyt straszna,Czytelniku, po prostu przesta� j� czyta�, a ja nie b�d� Ci� za towini�a.Got�w? Na pewno? A wi�c...By�a wiosna, pocz�tek miesi�ca yuni. Mia�am dok�adnie siedem ip� roku.Tamtego dnia postanowi�y�my z moj� przyjaci�k� Kye wybra�si� po po�udniu nad morze. Pomys� wyszed� od Kye i w moich uszachzabrzmia� bardzo kusz�co. Niestety, ani jej, ani mnie nie wolno by�obez towarzystwa doros�ych odchodzi� tak daleko od domu. Powt�rzy�amjej to kilkakrotnie, cho� za ka�dym razem nieco mniej pewnie. Wko�cu, nie panuj�c d�u�ej nad sob�, nazwa�a mnie mazgajem, ma�ymtch�rzem i zagrozi�a, �e je�li z ni� nie p�jd�, ju� nigdy niepozwoli mi si� bawi� jej pi�kn�, porcelanow� lalk�. To ostateczniemnie przekona�o. Zgodzi�am si�.Kye, o rok starsza ode mnie, �wietnie zna�a drog�. Onaprowadzi�a, ja natomiast potulnie pod��a�am jej �ladem. Szcz�liwieprzebywszy kilka g��wnych ulic, niezliczon� liczb� mniejszychuliczek oraz jeden niesamowicie zat�oczony plac targowy, dotar�y�myw ko�cu na miejsce, to jest na kamienist� pla�� nieco na p�noc odportu.Brak �licznego, z�otego piasku i walaj�ce si� wsz�dzie odpadki� przegni�e deski, stare powr�s�a, rozk�adaj�ce si� rybie �ebki �zupe�nie nam nie przeszkadza�y. Bawi�y�my si� doskonale. Brodzi�y�mypo kolana w zimnej wodzie, uciekaj�c ze �miechem za ka�dym razem,gdy zmierza�a ku nam wi�ksza fala, i grzeba�y�my patykami wspl�tanym k��bowisku wyrzuconych na brzeg wodorost�w, szukaj�cmuszelek. By�o nam weso�o jak nigdy, podczas gdy godziny mija�yniepostrze�enie... a� do chwili, gdy znalaz�a nas rozgniewana imocno zaniepokojona matka Kye, ju� od d�u�szego czasu poszukuj�caniesfornej c�rki. Na mnie w og�le nie zwr�ci�a uwagi. Zabra�awyrywaj�c� si�, zap�akan� Kye do domu, wymierzywszy jej przedtemkilka solidnych klaps�w, ja za� zosta�am sama na pustej pla�y. Zpocz�tku nie przej�am si� ani troch�. Nie my�l�c zupe�nie o tym, �emoi rodzice te� pewnie martwi� si� o mnie, dalej zbiera�am muszle,uk�ada�am z kamieni kopczyki i wyobra�a�am sobie, �e to zaczarowanepodwodne zamki, w kt�rych mieszkaj� syreny. W ko�cu jednak zacz��zapada� zmierzch, zrobi�o si� bardzo ch�odno i samotna zabawaprzesta�a sprawia� mi przyjemno��. Zdecydowa�am si� wraca�.Niestety... Poniewczasie u�wiadomi�am sobie, �e przecie� nieznam drogi.By�am na og� bardzo pos�usznym dzieckiem i zgodnie z nakazemrodzic�w nigdy nie oddala�am si� zbytnio od domu. W zwi�zku z tymprawie w og�le nie zna�am miasta, z wyj�tkiem swojej ulicy. Teraz napr�no usi�owa�am przypomnie� sobie, kt�r�dy wcze�niej prowadzi�amnie Kye. Id�c na chybi� trafi� przed siebie, bardzo szybkostraci�am orientacj�. Kiedy w ko�cu przystan�am i rozejrza�am si�,znajdowa�am si� w zupe�nie obcej dzielnicy, nie przypominaj�cej�adnego ze znanych mi miejsc.Domy by�y tu wysokie i ponure, o niemal jednakowych fasadach iolbrzymich (tak mi si� w ka�dym razie zdawa�o) oknach; w niekt�rychpali�y si� �wiat�a, wi�kszo�� jednak by�a ciemna i pusta. Martwa.Poczu�am si� nieswojo.Przyspieszy�am kroku i omal nie zderzy�am si� z jak��przygarbion� staruszk� w �achmanach, d�wigaj�c� na plecach olbrzymitob�. Sz�a powoli przed siebie, podpieraj�c si� kijem. By�apierwsz� �yw� istot�, jak� napotka�am w tej dziwnej dzielnicy.Zamamrota�a co� gniewnie, usuwaj�c si� na bok. Jejpomarszczona twarz, okolona kosmykami pozlepianych siwych w�os�wnawet w p�mroku wygl�da�a ohydnie, ale dla mnie nie by�o to w�wczaswa�ne. Chcia�am tylko jak najpr�dzej trafi� z powrotem do domu.� Przepraszam, czy mog�aby mi pani powiedzie�, jak st�d doj��na Plac Fontann? � spyta�am najgrzeczniej, jak umia�am. Plac Fontannznajduje si� niedaleko bezimiennej uliczki, na kt�rej mieszka mojarodzina.� Czegoo? �zabe�kota�a stara, przytykaj�c d�o� do ucha.Nachyli�a si� ku mnie, tak, �e poczu�am bij�cy od niej od�r � kwa�nysmr�d zepsutej �ywno�ci.Z trudem ukrywaj�c obrzydzenie, powt�rzy�am pytanie.� Czegoo? � zachrypia�a ponownie, pochylaj�c si� jeszczebardziej, tak, �e jej g�owa znalaz�a si� na wysoko�ci mojej. Wtedyzobaczy�am, �e oczy kobiety s� ca�kowicie powleczone bielmem, m�tnei opalizuj�ce, poci�te czerwonymi �y�kami � ani �ladu t�cz�wek czy�renic.Nigdy przedtem nie widzia�am z bliska kogo� �lepego. Nie by�amju� w stanie zapanowa� nad przera�eniem. Chyba krzykn�am � niepami�tam dok�adnie. Rzuci�am si� do ucieczki. Bieg�am tak d�ugo, a�zupe�nie zabrak�o mi tchu i musia�am przystan�� na chwil�, �eby si�nie przewr�ci�. Wci�� wydawa�o mi si�, �e kto� mnie goni, ale gdyzacz�am nas�uchiwa�, nie us�ysza�am nic pr�cz wiatru.Gdy tylko nieco odpocz�am, zacz�am i�� dalej � MUSIA�AMjako� wydosta� si� z tej okropnej dzielnicy! Niestety, wkr�tce zn�wtrzeba by�o si� zatrzyma�. Omal si� nie rozp�aka�am. Przede mn�wznosi� si� ceglany, pozbawiony okien mur. Koniec zau�ka.Na sam� my�l o zawr�ceniu � i ponownym spotkaniu z tamt�kobiet� � poczu�am dreszcze. Postanowi�am poradzi� sobie w innyspos�b. Wszystkie znane mi dotychczas miejskie domy mia�y po dwawej�cia (jedno, to g��wne, od strony ulicy, drugie za� od ogrodu,wsp�lnego dla dw�ch przeciwleg�ych domostw) � dlaczego i tutaj niemia�oby by� tak samo? A wi�c gdyby uda�o mi si� przej�� tras�:pierwszy dom � podw�rko � drugi dom, znalaz�abym si� na innejulicy... Proste!Nie by� to szczeg�lnie rozs�dny pomys�, ale mnie w�wczaswydawa� si� doskona�y. Niezw�ocznie zabra�am si� do wprowadzania gow czyn.Pierwsze wypr�bowane przez mnie drzwi okaza�y si� zamkni�te odwewn�trz, podobnie nast�pne. Trzecie z kolei otwar�y si�, skrzypi�c.Wstrzymuj�c oddech w�lizn�am si� do �rodka budynku.Panowa�a tam nieprzenikniona ciemno��. W powietrzu czu� by�ost�chlizn�. Z oddali, z kt�rego� z wy�szych pi�ter dolatywa�st�umiony p�acz jakiego� dziecka. Gdyby nie �w znajomy odg�os,uciek�abym stamt�d w pop�ochu, wyobra�aj�c sobie najrozmaitszeokropie�stwa, jakie mog�yby czai� si� w mrocznych zakamarkachkorytarzy i piwnic; a tak, pomy�la�am o ludziach mieszkaj�cych tam,w g�rze, z kt�rych wi�kszo�� pewnie siada�a w�a�nie do wieczornegoposi�ku, i prawie zapomnia�am o strachu. Zacz�am po omacku i��przed siebie, chc�c jak najpr�dzej odnale�� drugie drzwi, teprowadz�ce na podw�rze.Szcz�cie mi nie dopisa�o. Kilkakrotnie potyka�am si� opoustawiane pod �cianami skrzynie i jakie� inne rupiecie, razmacaj�c naoko�o r�kami natrafi�am na mieszcz�ce si� na ko�cukorytarza zamkni�te okno i musia�am si� cofa�, a p�niej omal niespad�am z prowadz�cych stromo w d� schod�w. Dom, kt�ry z zewn�trzwydawa� si� niezbyt du�y, teraz sprawia� wra�enie olbrzymiego, ajego wn�trze przypomina�o labirynt. W dodatku zbudowany by� (tak misi� zdawa�o) wed�ug jakich� niezwyk�ych prawide�: niekt�re �cianyby�y wyra�nie pochy�e, korytarze zakr�ca�y raptownie pod dziwacznymik�tami albo te� by�y tak w�skie, �e nawet ja z trudem si� nimiprzeciska�am. W ko�cu, gdy ju� niemal straci�am nadziej� nawydostanie si� stamt�d przed �witem, zobaczy�am �wiat�o.Rozmazany, czerwonawy b�ysk, kt�ry nie znika� � przeciwnie,powi�ksza� si� w miar�, jak skrada�am si� w jego kierunku, a� wko�cu przekszta�ci� si� w nieregularn� plam� oran�u, utworzon� przez�wietlny promie� padaj�cy na zakurzon� �cian�. Id�c za nim wzrokiem,dotar�am do otworu, kt�rym si� wydobywa�. Nie od razu zorientowa�amsi�, �e d�uga jak palec smu�ka jasno�ci, znajduj�ca si� mniej wi�cejdwie szeroko�ci d�oni nad pod�og�, to w rzeczywisto�ci du�a szparapomi�dzy deskami, kt�rymi zabito male�kie okienko.Gdy dobieg�y mnie zza niego odg�osy rozmowy, nie zastanawia�amsi� d�u�ej. Zapominaj�c o strachu, szybko ukl�k�am i ostro�nieposzerzy�am paznokciami szczelin�. Potem przy�o�y�am do niej oko.Pomieszczenie, do kt�rego zagl�da�am, mog�o by� piwnic� albo czym� wrodzaju sk�adziku � �adnych okien, brudna kamienna posadzka,ceglane, nie otynkowane �ciany. Jedynym �r�d�em �wiat�a by�y w�gle�arz�ce si� w wielkim �elaznym koszu. W ich migotliwym blaskuzobaczy�am nabazgrane na kamieniach symbole � jakie� dziwacznearabeski, by� mo�e litery obcego pisma, oraz olbrzymi pentagram. Najego obwodzie ustawiono pi�� srebrnych z wygl�du �wiecznik�w � pojednym na ka�dym z wierzcho�k�w pi�cioramiennej gwiazdy. Nie tojednak przyku�o moj� uwag�.W pomieszczeniu znajdowali si� ludzie � dwie kobiety i trzechm�czyzn, z kt�rych dwaj � kr�pi i muskularni, w identycznychczarnych strojach � byli do siebie podobni jak bracia bli�niacy,trzeci natomiast sta� oparty o �cian�, poza kr�giem rzucanego przezw�gle �wiat�a, tak �e widzia�am jedynie niewyra�ny zarys jegosylwetki.Pierwsza z kobiet z kolei sta�a tak blisko mnie, �e gdybyokienko by�o otwarte, mog�abym bez trudu dotkn�� jej g�owy. Mia�a nasobie pow��czyst�, czerwon� jak wino szat� o bardzo szerokichr�kawach, uszyt� z jakiej� po�yskliwej tkaniny. Przepych ubioruostro, niemal bole�nie kontrastowa� z jej zniszczon� twarz� iprzetykanymi siwizn� w�osami. Nie by�a ani tak stara, ani takbrzydka, jak niewidoma kobieta z ciemnej uliczki � poza tym,najwyra�niej bardzo dba�a o sw�j wygl�d � ale z ca�� pewno�ci� nieby�a ju� pi�kna. Oznak wieku nie mog�y zamaskowa� ani wymy�lnafryzura, ani jaskrawy makija�. Przez chwil� by�o mi jej nawet troch��al � dop�ki nie spostrzeg�am, jak drapie�nym, niemal�e �akomym, ar�wnocze�nie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]