Hart Catherine - Zaślepienie(1), Różne e- booki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Catherine Hart
ZAŚLEPIENIE
1
1
Waszyngton, maj 1876
Z
araz umrę.
Tego Andrea była pewna - choć nie potrafiła jeszcze określić, w jaki
sposób zejdzie z ziemskiego padołu. W danej chwili przychodziły jej do
głowy dwie wersje. Albo nie wytrzyma upokorzenia mimowolnego
świadkowania schadzce zakochanych, albo stanie przed plutonem
egzekucyjnym, kiedy tylko odkryją ją chowającą się pod tym łóżkiem w
apartamencie Jeffersona w pałacu prezydenckim ze skradzionymi
kosztownościami w kieszeni.
Jak do tego doszło, że się tu znalazła? Przecież towarzyszyła tylko
Maddy, przyjaciółce i pracodawczyni, na proszonym obiedzie u
prezydenckiej pary Lyssa i Julii Grantów. Jakim cudem zwykła
wyprawa na górne piętro do toalety i krótki, potajemny przegląd pokoi
gościnnych w poszukiwaniu świecidełek mogły przybrać tak
nieoczekiwany obrót?
Tak czy inaczej, kiedy usłyszała zbliżające się głosy, musiała skryć się
w tym pokoju. Spanikowana, rozejrzała się za kryjówką i ledwie
zdążyła wśliznąć się pod łóżko, do pokoju wpadła para, kobieta i
mężczyzna. Andrea z odrazą stwierdziła, że nieznajomi natychmiast
zabrali się do gorączkowej gry miłosnej. Najwyraźniej zamierzali
pozostać w pomieszczeniu jakiś czas, a ona wraz z nimi, pod łóżkiem.
Sytuacja wyglądała na absurdalną. Dać się zmusić do kradzieży to
jedno, ale znaleźć się w roli podglądacza, to już zupełnie co innego! Z
tym że w danych okolicznościach, jeśli nie chciała ryzykować własną
szyją, nie miała większego wyboru.
- Pospiesz się, Freddy! - ponaglała kobieta. - Pomóż mi zdjąć sukienkę,
ale jej nie porwij, bo Harold z pewnością to zauważy.
Andrea zmarszczyła brwi. Harold? To chyba nie jest głos Lucilli
Huffman, żony jednego ze znamienitszych senatorów Waszyngtonu!
Ostrożnie zerknęła przez zakurzone koronki narzuty. Och, Boże! To
Lucilla! Do połowy naga, z mało dostojnym pośpiechem zdzierająca
ubranie z Freddy’ego Newtona. Zsunęła mu spodnie do kolan.
Powstrzymując okrzyk zaskoczenia, Andrea o sekundę za późno
2
zacisnęła powieki. Na jej twarzy pojawił się jaskrawy rumieniec, kiedy
zrozumiała, co właśnie zobaczyła. Wielkie nieba! Zmienianie pieluszek
małemu siostrzeńcowi z pewnością nie przygotowało jej do oglądania
dorosłego mężczyzny bez ubrania! Poza tym wcale nie miała ochoty na
ten spektakl.
Ciężkie huknięcie tuż koło głowy zmusiło ją do otwarcia jednego oka,
tylko ociupinkę. Lewy but Freddy’ego wylądował tak blisko, że mogła
policzyć stebny. Obok zobaczyła dwie gołe stopy, stykające się dużymi
palcami. Zaraz potem Lucilla uniosła gołą nogę i lubieżnie zarzuciła ją
na biodro kochanka.
- Czy mój Freddy już gotowy? - wymruczała zmysłowo.
- A mój cukiereczek gorący i chętny? - zapytał w odpowiedzi, na co
partnerka wydała głębokie westchnienie.
Twarz Andrei ponownie spłonęła rumieńcem. Nie wiedziała do końca,
co ma się zdarzyć, ale domyślała się, że to słowne preludium musi
prowadzić do czegoś, czego nie powinna być świadkiem.
- Nie spiesz się tak - upomniała Lucilla partnera. - Mam ochotę
najpierw się pobawić.
- Oszalałaś? - zdenerwował się Freddy. - Nie ma czasu na igraszki.
Ktoś nas może przyłapać. Zapomniałaś, gdzie jesteśmy? Dobry Boże,
Lucy! Prezydent może tu wejść w każdej chwili.
- I to właśnie mnie podnieca - oświadczyła.
Andrea była całkowicie odmiennego zdania. W gruncie rzeczy nie
potrafiła wyobrazić sobie paskudniejszej sytuacji. Leżała pod łóżkiem,
zduszona kłębami kurzu, i wsłuchiwała się w odgłosy zdrady tej pary.
Z pewnością nie będą... nie odważą się...
Nadzieja na szybkie wyswobodzenie się z przykrego położenia
rozwiała się w chwili, gdy Lucilla powiedziała:
- Wskakuj na łóżko, Freddy. Usiądź po turecku. - Schyliła się i
podniosła rzuconą na podłogę spódnicę. - Masz. Owiń ją sobie wokół
głowy, jak zaklinacze wężów.
Freddy zachichotał.
- Chwileczkę, kochanie. Czy przypadkiem nie odwracasz ról? W
końcu to ja posiadam „węża”, który zresztą tańczył do twojej muzyki
3
już nie jeden raz.
Andrea przypomniała sobie krótkie oględziny ciała mówiącego i twarz
tak jej spłonęła, aż zaczęła się obawiać, że zostanie taka na zawsze.
Jednak Lucille najwyraźniej nie miała podobnych oporów. Chłodnym
komentarzem ostudziła protesty kochanka.
- Jesteś niewymownie błyskotliwy, Freddy. A teraz rób, jak mówię,
albo ubiorę się i wyjdę.
O, tak, zrób to! - błagała w duchu Andrea. - Wyjdź i to już, żebym
mogła się stąd wydostać!
Znowu spotkał ją zawód, bo Freddy przystał na żądanie. Łóżko
zaskrzypiało i zapadło się, sprężyny wisiały tuż nad głową Andrei. Ku
jej zaskoczeniu i odrazie Lucille ochoczo rzuciła się na kupkę ubrań na
podłodze, po czym schyliła głowę i wsparła na rękach. Gdyby nie to, że
Lucille usadowiła się bokiem, jej twarz znalazłaby się tuż przed twarzą
Andrei.
- No a teraz, Freddy, udawaj, że grasz na flecie - rozkazała. - Twoja
kochająca kobra czeka.
Do uszu niecodziennego więźnia doszedł najtragiczniejszy odgłos
imitujący grę na flecie. Każda kobra z odrobiną słuchu i dumy
wyskoczyłaby z kosza i śmiertelnie ukąsiła grajka. Nosowy dźwięk,
który Freddy wydawał, przypominał skrobanie paznokciem po szkle.
Andreę aż skręcało z pragnienia zasłonięcia uszu, toteż w całkowitym
oszołomieniu przyglądała się, jak Lucilla zaczyna się wić w przód i w
tył. Z zamkniętymi oczami wyrzuciła ramiona nad głowę i z dziwnym
uśmiechem podniosła się powoli i z gracją, cały czas kołysząc się na
boki, zarzucając obfitymi piersiami jak bliźniaczymi wahadłami.
Po chwili, która wydawała się wiecznością, żałosne zawodzenie
Freddy’ego ustało. Zanim Andrea zdążyła podziękować Bogu za to
małe wyzwolenie, Lucilla wydała piskliwy okrzyk i rzuciła się na łóżko
- i, jak przypuszczała Andrea, na Freddy’ego. Sprężyny wygięły się,
łapiąc pęk włosów uwięzionej pod łóżkiem dziewczyny i ciągnąc
boleśnie. Andrea z trudem powstrzymała się, by nie zawyć z bólu; łzy
stanęły jej w oczach.
Kiedy oswobodziła pukiel i położyła płasko głowę, usłyszała okrzyk
4
Lucilli:
- Teraz, Freddy! Teraz!
Materac znowu ugiął się złowieszczo, a sprężyny podskoczyły i
zaskrzypiały w odpowiedzi na energiczny atak kochanków. Choć
Andrea mogła się tylko domyślać, co działo się nad głową, jej
wyobraźnia zaczęła tworzyć niesamowite obrazki. Jakby mogło być
inaczej przy dźwiękach dochodzących z góry. Dyszenie, jęki,
westchnienia, piski - tajemnicze, a zarazem dziwnie i ogromnie...
zmysłowe!
Andrea zorientowała się, że jej własny oddech stał się szybki i
urywany. Krople potu, gorące i słone, zaczęły spływać między
piersiami. Serce w klatce piersiowej biło szybko, jakby za sekundę
miało wybuchnąć.
- Szybciej, Freddy! Szybciej!
Bez słowa, za to z ciężkim stęknięciem, mężczyzna najwyraźniej
postanowił zaspokoić wymagania swojej damy. Łoże zatrzęsło się
gwałtownie, sprężyny napięły się niebezpiecznie. Andrea przyciśnięta
do podłogi modliła się, by druty wytrzymały napór, bo inaczej albo
zostanie przeszyta, albo zamieni się w masę pogruchotanych kości.
Gdyby poniosła śmierć pod tym łóżkiem, co w danej chwili wydawało
się wysoce prawdopodobne, jej ciało zostałoby odnalezione
najprawdopodobniej dopiero wtedy, gdy zacznie gnić - lub kiedy
sprzątaczka, zajmująca się tym pokojem, zdecyduje się wreszcie na
zamiecenie pod łóżkiem, którą to czynność wyraźnie zaniedbywała.
W trakcie tworzenia tych katastroficznych wizji Andrea cały czas nie
wychodziła z podziwu nad żywotnością pary na górze. Ciekawa była,
jak długo trwać będzie ich wytężona walka. Boże! Czy stosunek zawsze
tak się ciągnie? Czy wszystkie pary robią to tak... energicznie? Tak
głośno? Okrzyki kochanków odbijały się echem od ścian, przybierając
stale na sile. Jeśli ktoś będzie przechodził korytarzem, z pewnością
usłyszy dziwne odgłosy i zechce sprawdzić, skąd pochodzą. Andrea już
widziała, jak drzwi stają otworem. A wtedy ją złapią. Z pałającymi
policzkami i na gorącym uczynku! Jeśli wcześniej nie umrze starta na
popiół.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]