Hart Barbara - Lek na nieufność(1), Różne e- booki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Barbara Hart
Lek na nieufność
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ranek na oddziale nagłych wypadków szpitala Royal upływał na
wytężonej pracy. Wreszcie doktor Anna Craven powiedziała koleżankom, że
robi sobie krótką przerwę na lunch.
- Jeśli w ciągu najbliższych trzech minut czegoś nie zjem, to zemdleję -
oświadczyła, idąc do bufetu.
Z kanapką w dłoni i puszką lemoniady usiadła przy stoliku w rogu sali, z
daleka od ludzi i hałasu. Rzadkie chwile odpoczynku lubiła spędzać w ciszy i
spokoju. Jeśli w bufecie było zbyt wiele osób, szukała schronienia w
samochodzie na parkingu i jadła kanapkę, słuchając muzyki klasycznej z radia.
Przyjaciele i znajomi zwracali uwagę na pogodę ducha, która
charakteryzowała Annę. Była blondynką o prostych włosach, jasnozielonych
oczach i delikatnych rysach, i sprawiała wrażenie osoby będącej ucieleśnieniem
spokoju. Ale pozory często mylą! Opanowanie wiele ją kosztowało i nieraz
ukrywała przed otoczeniem silny niepokój.
Anna miała dwie siostry, które zdecydowanie się od niej różniły, także
wyglądem. Rebeka i Jennifer miały naturalnie kręcone kruczoczarne włosy.
Anna zachowywała się jak urodzona dyplomatka, tymczasem siostry mówiły
prawdę prosto z mostu, nie zważając, że mogą kogoś urazić.
- Zapewne jesteś taka, ponieważ urodziłaś się druga - powiedziała kiedyś
Rebeka. - Jestem najstarsza, więc lubię rządzić. Natomiast Jenny, najmłodsza z
nas, została rozpuszczona jak dziadowski bicz, a ty... biedaczko, znalazłaś się
między młotem a kowadłem. Albo mama za wcześnie zaczęła cię sadzać na
nocniku!
Rebeka i Jennifer były szczęśliwymi mężatkami. Przynajmniej Anna tak
uważała, chociaż obie stale narzekały na mężów i dzieci, jakby chciały się
przelicytować historyjkami o strasznych wydarzeniach rodzinnych. Bardzo im
2
jednak zależało, by Anna wyszła za mąż i pod tym względem zrównała się z
nimi. Najwyraźniej ogromnie je irytowało, że musiały siedzieć w domu i
zajmować się dziećmi, podczas gdy ich niezależna siostra niewątpliwie
prowadziła bujne życie towarzyskie i świetnie się bawiła.
- Na pewno szybko straciłabyś cierpliwość, gdyby przez cały dzień trójka
brzdąców próbowała wejść ci na głowę - oświadczyła kiedyś Rebeka, która nie
potrafiła zrozumieć, że ktoś może być tak spokojny jak Anna.
Zwłaszcza mężczyźni błędnie interpretowali opanowanie Anny. W głębi
duszy była namiętna i czasami wręcz porywcza, jednak wstydziła się
okazywania emocji. Bystra, obdarzona poczuciem humoru, nad prostackie gagi
przedkładała inteligentne dowcipy.
Nawet teraz, gdy Liam złamał jej serce, nie potrafiła się nikomu zwierzyć.
Gdyby opowiedziała o wszystkim koleżankom, stałaby się tematem plotek, a
podzielenie się smutkiem z siostrami tylko zwiększyłoby jej ból. Dlatego sama
musi sobie poradzić z odejściem Liama i ukryć cierpienie pod maską spokoju.
Liam, odrzucając jej miłość, nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi.
Zakochała się w nim i sądziła, że on odwzajemnia jej uczucia. Ale w chwili
rozstania panowanie nad sobą bardzo jej zaszkodziło, bo Liam uznał ją za
twardą.
- Żadnych zobowiązań. - Liam powtarzał to często przez sześć miesięcy,
które spędzili razem, i zawsze beztrosko dodawał: - Świetnie się bawimy,
prawda? - A potem śmiał się czarująco.
Pierwszy raz spotkała tak urzekającego mężczyznę. Poniewczasie
zrozumiała, że był lekkoduchem i zapewne nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo
ją zranił.
- Nie traktuj mnie poważnie - ostrzegał.
Ale ona zaangażowała się w ten związek całkowicie. I gdy zaledwie dwa
tygodnie temu Rebeka znowu powiedziała: „Anno, naprawdę powinnaś już
3
wyjść za mąż", niewiele brakowało, by wyjawiła, że spotyka się z Liamem i
chyba zanosi się na ślub.
Teraz cieszyła się, że nie wspomniała siostrom o Liamie. Od razu
wybrałyby kościół i zarezerwowały salę oraz ustaliły między sobą, które z ich
dzieci pójdą w orszaku ślubnym! Jak dobrze, że trzymała język za zębami, bo
kilka dni później Liam wyznał, że spotyka się z inną kobietą. Anna była
wstrząśnięta.
- Przecież nie chodziliśmy ze sobą na poważnie, prawda? Tylko
przyjemnie spędzaliśmy czas - powiedział, choć wyglądał na zawstydzonego
swoim zachowaniem. - Nadal pozostaniemy przyjaciółmi, dobrze?
Jakie to szczęście, że pozornie zachowała spokój. Chociaż serce waliło jej
niczym młotem i robiło jej się niedobrze, zdołała odpowiedzieć z lekkim
uśmiechem:
- Nie, Liam. Nie możemy być przyjaciółmi.
Dokończyła lunch i wyszła z bufetu. Ciągle myślała o Liamie i bólu, jaki
jej zadał. Wracała do pracy pogrążona w posępnych wspomnieniach, gdy
usłyszała za sobą pośpieszne kroki. Odsunęła się, sądząc, że ktoś chce ją
wyminąć.
- Anneka?
Obejrzała się i dostrzegła mężczyznę w błękitnym szpitalnym stroju.
- Mówi pan do mnie? - spytała.
Popatrzyła w orzechowe oczy nieznajomego. Nie spotkała go nigdy
wcześniej, ale to nic nadzwyczajnego w tak dużym szpitalu. Wysoki,
ciemnowłosy i przystojny, miał szerokie ramiona i szczupłą sylwetkę. Lekka
opalenizna nasuwała przypuszczenie, że właśnie wrócił z wakacji za granicą.
Zauważyła jednak, że na jej widok wyraźnie pobladł. Osobliwe zjawisko,
pomyślała Anna. Obserwowała je u pacjentów w stanie szoku.
4
Mężczyzna zatrzymał się w pół kroku, uważnie się jej przypatrując.
Poczuła się niepewnie.
- Dobrze się pan czuje? - spytała. - Wygląda pan, jakby zobaczył ducha.
- Przepraszam - powiedział. - Kogoś mi pani przypomina - wyjaśnił,
sprawiając wrażenie zawstydzonego pomyłką.
Postanowiła wybawić go z kłopotu.
- Mam na imię Anna - rzekła z uśmiechem. - W pierwszej chwili
pomyślałam, że je pan przekręcił. Szuka pan kogoś o imieniu Anneka?
Nieznajomy odwrócił się na pięcie.
- Jeszcze raz przepraszam - powiedział, ruszając w głąb korytarza. -
Czekają na mnie w sali operacyjnej. Niepotrzebnie zawracałem pani głowę.
Anna wzruszyła ramionami i poszła na swój oddział.
W ciągu dnia personel oddziału nagłych wypadków miał równie wiele
pracy jak rano. Chłopcu, który złamał rękę, zrobiono prześwietlenie i założono
gips. Został odesłany do domu z plakietką „Byłem dzielny" przyczepioną do
koszuli i receptą na środek przeciwbólowy. Młodą kobietę w ciąży, która
skarżyła się na bóle brzucha i drżała ze strachu o swoje nienarodzone dziecko,
skierowano na obserwację. Następnie zjawiło się dwóch pijaków, narkoman,
mężczyzna z bólem zęba i kobieta w średnim wieku, która doznała obrażeń w
czasie ataku padaczki.
- Wiozą ofiarę napadu! - zawołała siostra oddziałowa, biegnąc do wejścia
na oddział.
Zawiadomiono chirurga i instrumentariuszkę, ale jeszcze się nie zjawili.
Anna, dwóch rentgenologów i trzy pielęgniarki czekali na pacjenta w sali
reanimacyjnej.
Ranny krwawił, głośno przeklinał, ale nie utrudniał pracy personelowi.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]