Harry Stine - Urządzenia poruszane siłą umysłu, Radiestezja i psychotronika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wprowadzenie
Celem tej książki, napisanej przez mojego kolegę i przyjaciela Harry'ego Stine’a, jest zachęcenie
ludzi z wykształceniem technicznym oraz amatorów, by sami skonstruowali opisane tu urządzenia, a
następnie zastanowili się, dlaczego one działają. Wszystkie te przyrządy zdają się podważać znane
nam powszechne prawa fizyki i mechaniki. Dlatego też naszym zadaniem będzie pogodzić owe
sprzeczności.
Patrząc na historię nauki, widzimy, że rozwiązywanie sprzeczności to jedna z najbardziej
owocnych metod dokonywania postępu. Weźmy na przykład Rutherforda. To właśnie on, prowadząc
badania nad emitowaniem cząsteczki alfa przez jądro radioaktywne, dojrzał w tym zjawisku pewną
pozorną sprzeczność. Zadał sobie pytanie, w jaki sposób cząsteczka alfa o określonych, możliwych do
zmierzenia parametrach i energii może wyłonić się z jądra, skoro nie dysponuje zapasem energii
zdolnym przeniknąć barierę wyższego potencjału energetycznego, która otacza jądro przy czym
potencjał ten również można zmierzyć. Taka penetracja była niemożliwa. Owa oczywista sprzeczność
doprowadziła również Gurneya i Condona do sformułowania i rozwinięcia teorii kwantowo
mechanicznego tunelowania, co miało olbrzymie znaczenie nie tylko w fizyce, ale też w nowoczesnej
elektronice półprzewodników.
W nauce przechodzi się od obserwacji do formułowania hipotez mających wyjaśnić, w jaki sposób
lub dlaczego mogło zaistnieć dane zjawisko. Następnie wykonuje się eksperymenty mające
udowodnić nie tylko to, że hipoteza jest prawdziwa, ale też że w istocie jest ona teorią. Teoria musi
przewidzieć inne widoczne efekty zjawiska, które można będzie poddać testom i potwierdzić
empirycznie. Fakt, iż któreś z urządzeń opisanych w tej książce nie działa, wcale nie znaczy, że
wszystkie nasze teorie są mylne. Świadczy tylko o tym, że w konkretnym przypadku błędnie
rozumiemy sposób praktycznego zastosowania danej teorii. To oczywiste, że nie wiemy wszystkiego.
Prawdę mówiąc, nawet to, co wiemy, też nie musi być zgodne z rzeczywistością, lecz może zawierać
jakiś drobny błąd. który przeoczyliśmy. Pozorne pogwałcenie praw fizyki zazwyczaj stwarza nam
szansę poszerzenia wiedzy o wszechświecie.
Nauka poszukuje także odpowiedzi, na jakich zasadach funkcjonuje natura. Często jednak nie
pojmujemy tych zasad w sposób właściwy lub podążamy fałszywymi ścieżkami. W istocie, owe “prawa
natury” to nic innego, jak uogólnienia, które czynimy na podstawie doświadczeń. Na przykład za
złamanie prawa grawitacji nie karze nas wyrokiem więzienia – po prostu przewracamy się na twarz.
Poza tym takie uogólnienia to żywe teorie, które formułujemy je sami – wymagają modyfikacji w
pewnych szczegółach. Einstein nie udowodnił, że Newton się myli, natomiast pozwolił nam w nieco
większym stopniu zrozumieć, co dzieje się wówczas, gdy dokonujemy pomiarów przy prędkości
zbliżonej do prędkości światła. Mierząc masę. długość i czas, trzeba brać pod uwagę prędkość
światła. Każdy podstawowy eksperyment z dziedziny fizyki wiąże się z pomiarem i niezwykle istotne
jest dokładne przemyślenie wszystkich szczegółów i etapów przeprowadzanego doświadczenia.
Nauka to żywa i wciąż rozwijająca się dyscyplina i wiele jest jeszcze w niej do zrobienia. Miejmy
nadzieję, iż książka ta zachęci czytelników do konstruowania i testowania tych dziwnych urządzeń, do
refleksji na ich temat i być może da zgłębiania tajemnic naszego świata. Prawdziwa nauka nie
powstaje dzięki maszynom, lecz, rodzi się w ludzkich umysłach dzięki myśleniu.
prof. Serge A. Korff
(Prof. Korff jest emerytowanym profesorem wydziału fizyki w New York University; członkiem
American Physical Society, byłym przewodniczącym i obecnym członkiem New York Academy of
Sciences, członkiem Americcm Society for the Advancement of Science; byłym przewodniczącym i
dyrektorem Explorers Club; i Kawalerem Legii Honorowej).
Rozdział pierwszy: Dylemat realisty
Przez ponad trzydzieści lat pracowałem w środowiskach, w których wykorzystywano wysoko
rozwiniętą technologię – technika rakietowa, loty kosmiczne, przemysł lotniczy, zaawansowane
procesy przemysłowe, sprzęt elektrotechniczny, uprzemysłowienie przestrzeni kosmicznej itp.
Kierowałem przemysłowym laboratorium badawczym, projektowałem uchwyty ewakuacyjne dla
pilotów samolotów ponaddźwiękowych i zajmowałem się strategiami marketingu. W 1885 roku nie
istniało jeszcze żadne z tych zajęć. W gruncie rzeczy, sto lat temu te dziedziny nauki i techniki uznano
by pewnie za magię, a mnie okrzyknięto czarnoksiężnikiem, albo jeszcze gorzej szamanem.
Wielu ludzi jeszcze dzisiaj niechętnie porzuca przekonanie, iż w dużej mierze współczesną
technologię, z jaką muszą się stykać na co dzień stworzyli czarnoksiężnicy.
Wszyscy zetknęliśmy się z jakimś urządzeniem, które wygląda na magiczne lub które nie działa
albo
nie powinno
działać zważywszy na zdrowy rozsądek bądź doświadczenie. Lecz jako naukowiec
pracujący w instytucie badawczym oraz jako inżynier mający do czynienia z nadzwyczaj wysoko
rozwiniętą technologią, widziałem wiele zdumiewających, wywołujących frustrację i irytujących maszyn
i urządzeń, które wcale
nie powinny
działać – zgodnie z tym, co obecnie wiemy o wszechświecie.
Jednak one działają.
Czasem nie działają dla każdego, lecz tylko dla niektórych.
Ów niezaprzeczalny fakt. że pewne przyrządy działają w rękach jednych osób, a w rękach innych –
nie, wcale nie wprawia mnie w zakłopotanie. Chociaż lubię słuchać dobrej muzyki na instrumenty dęte,
nie potrafię wydobyć z trąbki ani jednego dźwięku. Jedni to umieją, drudzy nie. A przecież gra na
trąbce nie ma w sobie nic z magii, choć wiąże się z mistyką, jak zobaczymy później. Można nauczyć
się grać na instrumencie od innych ludzi. Być może nie potrafię wydobyć dźwięku z trąbki, gdyż nigdy
nikt nie kazał mi tego
ćwiczyć
, ja zaś nie skłonię muzyki, by sama z niej popłynęła.
Jestem “inżynierem z szorstkimi rękami”. Umiem konstruować rzeczy, które działają. Zwykle
odkrywam, dlaczego mechanizm przestaje działać, i potrafię go naprawić albo doprowadzić do takiego
stanu, by działał, przynajmniej do momentu, aż znajdę fachowca, który znów zapewni mu prawidłowe
funkcjonowanie. Na posiedzeniach nowojorskiej Akademii Nauk czuję się jak u siebie w domu,
podobnie jak na kontrolnych przeglądach samolotu. Jestem sceptykiem i pragmatykiem. Mam do
czynienia z mnóstwem przedziwnych i zdumiewających urządzeń, które nie działają, jak powinny.
Lecz jeśli rzecz działa, korzystam z niej.
A zatem nie jestem mistykiem w sposobie postrzegania świata. Wbrew temu, co mówi prawo
Murphy'ego, że jeśli coś może się nie udać, to z pewnością się nie uda, wierzę, że jeśli coś działa w
sposób możliwy do zademonstrowania i powtórzenia, musi być jakaś tego przyczyna, bo nasz
wszechświat nie jest złośliwy i kapryśny. Prawo Murphy'ego rzeczywiście funkcjonuje, a wszechświat
tylko wydaje się czasami kapryśny, gdyż wciąż jeszcze nie wiemy o nim wszystkiego.
Dziewiętnastowieczny materializm głosi, że wiemy o świecie wszystko, co tylko można wiedzieć, lecz
takie przekonanie wydaje się nader aroganckie. Jak stwierdził J. B. S. Haldane, wszechświat jest nie
tylko dziwniejszy niż ten, jaki znamy, ale jest jeszcze dziwniejszy, niż możemy sobie wyobrazić.
Mam dość informacji i przeprowadziłem wystarczająco dużo eksperymentów z tymi fascynującymi
mechanizmami, by swoje doświadczenia i obserwacje móc przekazać w książce, aby inni ludzie
obdarzeni badawczym umysłem i otwarcie patrzący na świat mogli wypróbować te urządzenia dla
własnych celów.
Jednakże nie napisałem lej książki dla mistyków ani dla osób zajmujących się okultyzmem. Jest to
zbiór praktycznych instrukcji dotyczących urządzeń, których działanie można udowodnić i które w
pewien sposób opierają się na technologii jeszcze dzisiaj dla nas niezrozumiałej.
Nie wiemy, dlaczego i na jakiej zasadzie działają niektóre z tych instrumentów, lecz jest
niezaprzeczalnym faktem, że działają w rękach przeważającej części ludzi. Naukowcy nie wyjaśnili
dotychczas tego zjawiska. Nie musisz jednak ślepo wierzyć w realne istnienie tych dziwnych
urządzeń. Kierując się wskazówkami podanymi w tej książce, możesz sam je skonstruować,
przetestować i stwierdzić, czy są one tylko zwykłą sztuczką techniczną.
Niektóre spośród tych instrumentów mogą okazać się zaczątkiem wielkich przełomowych odkryć.
Zresztą pierwsze eksperymenty z elektrycznością i magnetyzmem, datujące się na późne lata
osiemnastego wieku, nadal wykorzystywane są w szkołach średnich i wyższych w nauczaniu podstaw
elektroniki oraz technologii radia. telewizji i komputerów.
Nie potrafię odpowiedzieć,
jakie
konkretne zasady naukowe leżą u podłoża działania tych
urządzeń, gdyż nie mam pojęcia, jak odniesie się do tego nauka dwudziestego pierwszego wieku.
Jestem futurystą, ale nie prorokiem. Moja kryształowa kula jest bardzo mętna, gdy próbuję w niej
zobaczyć obraz 2010 roku.
Mogę jednak powiedzieć kilka słów o głównych zasadach leżących u podstaw metodologii
naukowej, które jutro będą równie wartościowe, jak dzisiaj.
Solidna struktura, zwana nauka, wyglądająca tak imponująco i spójnie, gdy patrzy się na nią z
daleka, w rzeczywistości wcale taka nie jest. Doktor William O. Davis w 1962 roku stwierdził: “Nauka
jest kruchą i wciąż zapadającą się konstrukcją budowaną na stale usuwających się spod niej piaskach
teorii”. Jest nieustannie wznoszona, odbudowywana, modyfikowana, weryfikowana i zmieniana. Jej
budowa, podobnie jak Nowego Jorku czy Stanów Zjednoczonych nie udaje się ukończyć.
Jednakże niektórzy naukowcy próbowali przekonać ludzi, że jest inaczej i że wiedzą wszystko, co
można wiedzieć o tym świecie. Dlatego też od czasu do czasu trzeba nimi potrząsnąć i wytrącić ich z
rutyny. “Trzeba wywołać naukowo–techniczne kontrowersje, by poruszyć zastałe umysły i przyczynić
się do postępu ludzkiej wiedzy. Doktor Theodore von Kármán pytał: “Czy możliwy jest postęp bez
sprzeczności?”.
Z wykształcenia jestem fizykiem. Gdy ukończyłem studia i uzyskałem stopień, który liczy się. w
środowisku naukowym, zostałem poddany
prawdziwej
edukacji w ogromnym świecie roztaczającym
się poza murami uczelni. W pracy coraz bardziej pochłaniały mnie zagadnienia związane z
wykorzystywaniem zasad naukowych do rozwiązywania problemów technicznych. I tak, z naukowca
stałem się inżynierem, który zmuszony był zajmować się rzeczami takimi, jakie one są, nie zaś
szukaniem odpowiedzi,
dlaczego
wszechświat funkcjonuje w ten, a nie w inny sposób. (“Nic zajmuj
się teoretyzowaniem
dlaczego
; po prostu skonstruuj to, spraw, by działało i by można to było
sprzedać – do przyszłej środy!”). Na ogół jednak prawa fizyki i innych nauk, poznane w college'u,
bardzo mi się przydały w pracy inżynierskiej.
Jednak niekwestionowana wiara we wszystko, co mi mówiono podczas pobytu na uczelni, a nawet
w pewne pragmatyczne zasady, które poznałem później, nagle runęła, gdy w 1956 roku po raz
pierwszy zetknąłem się urządzeniem, którego działania nie sposób było wytłumaczyć
John W. Campbell Jr. nieżyjący już wydawca czasopisma "Analog" opublikował artykuł odwołujący
się do faktów naukowych i opisujący dziwny instrument, zwany “urządzeniem Hieronymousa” i
chroniony patentem amerykańskim. W artykule tym Campbell podawał dokładne wskazówki, jak
skonstruować ten mechanizm, i zachęcał czytelników, by sami wypróbowali jego działanie, zanim
okrzykną wynalazek niemożliwym oszustwem.
Urządzenie to – omówione dalej w niniejszej książce – jest instrumentem elektronicznym służącym
do określania procentowej zawartości składników stopu metalu. Zastosowano w nim “detektor
dotykowy”, który odbiera drgania i staje się “inny w dotyku”, gdy urządzenie wykrywa dany składnik w
próbce metalu.
Campbell twierdził jednak, że urządzenie działa niezależnie od tego, czy jest włączone do źródła
zasilania. Zapewniał również, że działałoby nawet wówczas, gdyby schemat jego obwodu
elektrycznego był tylko narysowany, a kabel zastąpiony nicią.
To jawne zaproszenie do odrzucenia takich epitetów, jak oszustwo, sztuczka i kuglarstwo, zupełnie
mi wystarczyło. Skonstruowałem “symboliczną” wersję urządzenia Hieronymousa, by dowieść światu
– wszem i wobec, iż jest ono czymś absolutnie niemożliwym. Zadziałało.
Mam je nadali wciąż działa.
Lecz dla jednych działa, a dla drugich nie.
Nie wiem,
dlaczego
działa i w
jaki sposób
, lecz fakt pozostaje faktem. Nie mam pojęcia, jak
przystąpić do solidnych badań naukowych, by udzielić odpowiedzi na te pytania, gdyż w gruncie
rzeczy nie wiem, jakie pytania zadać, a nawet jaki sprzęt pomiarowy przygotować. W obecnym stanie
nauki i techniki jest wręcz niemożliwe przyjąć postawę lorda Kelvina (Williama Thompsona), ja zaś
świecie wierzę w zasadę, jaka sformułował on w 1886 roku:
“Często powtarzam, że jeśli potrafisz coś zmierzyć i wyrazić w liczbach, znaczy to, że coś o tym
wiesz. Natomiast gdy nie umiesz tego zmierzyć, gdy nie możesz zapisać tego liczbami, twoja wiedza
jest skąpa i niezadowalająca: może ona być początkiem wiedzy. lecz ty zaledwie myślą zbliżyłeś się
do poziomu nauki, niezależnie od tego, czego może dotyczyć sprawa”.
A zatem nie można poddać analizie naukowej urządzenia Hieronymousa ani innych
zdumiewających mechanizmów, które nie powinny działać, a jednak działają. Wysuwano rozmaite
hipotezy na temat sposobu ich funkcjonowania, trzeba je jednak jeszcze dokładnie sprawdzić i potem
ewentualnie przekształcić w teorie.
Na razie możemy powiedzieć jedno: urządzenia są fascynujące. Większość z nich można bez
trudu zbudować, większość też działa w rękach przeważającej części ludzi. Kiedy grupa “garażowych
majsterkowiczów” – z gatunku tych, którzy stworzyli podstawy do wielu dziedzin współczesnej nauki –
zacznie się bawić tymi urządzeniami, być może pojawi się wreszcie szansa na znalezienie
sprawdzalnej hipotezy, która w końcu stanie się fundamentem dla badań naukowych obejmujących
owe mechanizmy.
A może nie. Historia nauki i techniki jest nie tylko pasmem nieoczekiwanych odkryć, które zmieniły
oblicze świata, lecz również idei, teorii i przedmiotów, które nie zadziałały w porę mimo sprzyjających
okoliczności. Bądźmy świadomi tego, że porażki zdarzają się częściej niż sukcesy i że więcej jest
oszustw i głupich żartów niż “celnych strzałów”.
W każdym razie istnieją “niemożliwe” urządzenia, które w rękach niektórych ludzi działają, które
każdy człowiek mający zdolności manualne może zbudować w swoim warsztacie i które może
przetestować w domu.
Powtarzam: książka ta nie jest okultystyczna. Opowiada ona o eksperymentach z przedziwnymi
urządzeniami. Nie ma tu mowy o żadnym mechanizmie, którego sam nie zbudowałem i osobiście nie
sprawdziłem. Nie proszę czytelników, by uwierzyli, iż te instrumenty działają. Przekazuję tylko
obiektywny opis konstrukcji każdego z nich, mówię, jak zadziałało urządzenie w moim przypadku,
podaję dokładne wskazówki, Jak je zbudować i jak się nim posługiwać. Resztę informacji
pozostawiam czytelnikom, którzy albo zechcą przeprowadzić eksperyment. albo prychną
“Niemożliwe!”.
Bądź jednak ostrożny, zanim wydasz taki okrzyk. Często mamy skłonność do takich zachowań,
gdy stajemy do konfrontacji z radykalnie nową ideą, koncepcją lub urządzeniem. Te mechanizmy są
jednak inne. Można je zbudować. Można je wypróbować. Są ewenementem i dziwactwem. Nie
powinny działać, a często działają.
Jeśli w to nie wierzysz, dlaczego nie chcesz zobaczyć tego na własne oczy?
Podstawą osiągnięcia naukowego jest eksperyment, który można powtarzać. Idea powtarzalności
zakłada także możliwość, iż eksperyment nie będzie się udawał za każdym razem.
W gruncie rzeczy książka ta jest ze swej istoty poświęcona magii. Ale jest to “magia” w sensie
zdefiniowanym przez Roberta A. Heileina: “Magia w rozumieniu jednego człowieka dla drugiego jest
technologią”. Arthur C. Clarke zaś radzi: “Każda wystarczająco zaawansowana technologia będzie
niemożliwa do odróżnienia od magii”.
Jest to zatem praktyczny podręcznik. Poszczególne rozdziały poświęcone są dziwnym
urządzeniom. Każdy rozdział zaczyna się od podstawowych danych na temat mechanizmu, jego
krótkiej historii, po czym omówione są krok po kroku etapy jego konstrukcji. Znajdują się tam również
wskazówki dotyczące posługiwania się urządzeniem oraz proponowany program eksperymentów.
Jakie można z nim przeprowadzić. Chcę powiedzieć tylko jedno: oto mechanizm; zbuduj go i sam
wypróbuj. Ponieważ zdaje się on działać w rękach niektórych ludzi i można go samodzielnie
skonstruować, istnieją dwie możliwości: albo jego twórca wypróbuje go i otrzyma pozytywny rezultat,
albo też – wypróbuje go i nie ujrzy żadnych efektów. (W moim przypadku zadziałała większość tych
urządzeń).
Ośmieliłem się (choć niektórzy z moich kolegów w to nie uwierzą) zasugerować hipotezy – jedną
czy więcej – odpowiadające na pytanie, dlaczego urządzenia te robią to, co robią. lecz w większości
przypadków nie były to hipotezy rozsądne i zmuszony jestem po prostu powiedzieć: “Nie mam
bladego pojęcia, dlaczego to działa”.
Nie sądzę, by któryś z tych instrumentów był niebezpieczny. Nie dotarły do mnie żadne informacje,
by ich używanie spowodowało u kogoś uraz fizyczny lub psychiczny. Jednak muszę zamieścić tu
uwagę, o której powinien pamiętać każdy z czytelników:
Wszystko
może nas zranić i zawsze jest
możliwe niewłaściwe posłużenie się
jakimkolwiek
urządzeniem wykonanym na dowolnym poziomie
technologii. Ludzie wciąż giną z powodu wybuchu piecyka gazowego, choć technologia ognia znana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]