Harlequin na Życzenie 38 - Ale skandal!,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CATHERINE GEORGE
Towarzyski skandal
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wczesna kolacja to nie był najlepszy pomysł.
Jonas miał teraz przed sobą długi wieczór, nudny
jak flaki z olejem. Sam sobie zgotował ten los. Tę
podró˙ miał odbyć jego asystent, lecz ogarniająca
Jonasa co jakiś czas przemo˙na chęć wyrwania się
zza biurka okazała się zbyt silna, by mo˙na się było
jej oprzeć, choć wyjazd do niedu˙ego miasteczka
nie był ˙adną wyjątkową przygodą.
Wyjął długopis, przewrócił stronę gazety. Po-
stanowił zostać w barze, póki nie skończy rozwiązy-
wać krzy˙ówki. Tu przynajmniej miał jakieś towa-
rzystwo. W pewnym sensie, oczywiście.
Jednak nim odgadł pierwsze hasło, goście wyszli
z baru, zapewne na kolację. No, to by było na tyle,
jeśli chodzi o towarzystwo, pomyślał ubawiony.
Ale ju˙ chwilę później ktoś się zjawił. Samotna
kobieta. Była wysoka i szczupła. Ubrana w marynar-
kę i spodnie; ciemne włosy zaczesała do tyłu, na
palcu miała pierścionek z diamentem.
Nieświadoma, ˙e ktoś ją obserwuje, Avery Craw-
ford podeszła do baru. Teraz, gdy ju˙ się tu znalazła,
jej pomysł wydawał się nieco mniej genialny, zwła-
szcza ˙e w hotelowym barze ziało pustką. No, mo˙e
4
CATHERINE GEORGE
niezupełnie: był tam jeden samotny mę˙czyzna. Tak
czy siak, szansa na ukrycie się w tłumie równała się
zeru. Chyba ˙e...
Popatrzyła z namysłem na mę˙czyznę, pochło-
niętego lekturą wieczornej gazety. Całkiem sym-
patyczny. Sądząc po długości nóg wyciągniętych
pod stolikiem, mógł mieć metr osiemdziesiąt pięć
wzrostu, a oczy pewnie niebieskie, bo do jasnych
włosów inne by nie pasowały... Nie namyślając się
dłu˙ej, ruszyła ku niemu.
– Czy będzie panu przeszkadzało, jeśli się przy-
siądę? – spytała. – Sama kupiłam sobie drinka i nie
zamierzam pana podrywać ani niczego panu sprzeda-
wać, ale wolałabym nie rzucać się w oczy. Liczyłam
na to, ˙e w barze będzie pełno ludzi i łatwo zgubię się
w tłumie, ale najwyraźniej szczęście mi nie dopisało.
– Będzie mi bardzo miło – odparł nieznajomy.
– Dziękuję – usiadła, ale prawie natychmiast
zerwała się z krzesła. – Nie ma pan przypadkiem na
imię Philip? – spytała.
– Niestety, nie. Mam na imię Jonas. Jonas Mer-
cer. – Uniósł się z krzesła, skłonił z komiczną
kurtuazją.
– Chwała Bogu – mruknęła i uspokojona usiadła
z powrotem. – Ju˙ myślałam, ˙e zawaliłam sprawę.
Nazywam się Avery Crawford.
Popatrzył na nią wyraźnie rozbawiony. Oczy
miał prawie czarne, tak samo jak Avery.
– Po co pani moje towarzystwo, skoro jest pani
umówiona z tym szczęściarzem Philipem?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]