Haszek. [Przygody dobrego wojaka Szwejka]. (tOm 3), EBooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tytut oryginatu czeskiegoŽOSUDY DOBREFIO VOJAKA S`VEJKAZA SVETOW$ VALKY@@Okładkę i strony tytułowe projektowałJan NiksińskiTom trzeciPRZESŁAWNE LANIEISBN 83-06-00334-9IPRZEZ W~,GRYNareszcie wszyscy doczekali się chwili, w której powpychano ich dowagonów - przy czym na 8 koni przypadało 42 szeregowców. Komompodróżowało się oczywicie wygodniej niż szeregowcom, bo mogły spaćstojšc, ale nikogo to właciwie nie obchodziło. Pocišg wojskowy wiózłdoGalicji nowš gromadę ludzi na rze.Na ogół wszakże wszystkie te biedne stworzenia doznały ulgi. Gdypocišg ruszył, miało się poczucie czego okrelonego, podczas gdyprzedtem była tylko męczšca niepewnoć, panika, bo nikt nie wiedział,czysię pojedzie dzisiaj, jutro czy pojutrze. Niejeden czuł się jakskazaniecwyczekujšcy ze strachem ukazania się kata; żeby już nareszcie miećspokój,żeby już był koniec.Toteż jeden z żołnierzy wrzeszczał jak pomylony:- Jedziemy! Jedziemy!Sierżant rachuby Vaniek miał zupełnš rację, gdy mawiał dó Szwejka, żenie ma się co pieszyć.Zanim nadeszła chwila wsiadania do wagonów, upłynęło kilka dni, aprzy tym stale gadało się o konserwach, chociaż dowiadczony Vaniekzapewniał, że to tylko fantazja.- Jakie tam znowu konserwy? Msza polowa, to i owszem, bo i przypoprzedniej kompanii marszowej było to samo. Jeli sš konserwy, tomszypolowej nie ma. W przeciwnym razie msza polowa zastępujekonserwy.Zamiast więc konserw gulaszowych ukazał się oberfeldkurat Ibl, któryza jednym zamachem zabił trzy muchy. Odprawił mszę polowš od razudlatrzech marszbatalionów: dwa z nich błogosławił na drogę do Serbii, ajedendo Rosji.Wygłosił przy tej sposobnoci natchnionš mowę, przy czym widać było,że materiał czerpał z kalendarzy wojskowych. Mowa ta była takwzruszajšca, że gdy już byli w drodze do Moson, Szwejk, ktoryznajdowałsię w wagonie razem z Vańkiem w zaimprowizowanej kancelarii,przypo-mniał sobie to przemówienie i rzekł do sierżanta rachuby:- Morowo będzie, jak mówił ten feldkurat, gdy się dzień nachyli kuwieczorowi i słońce ze swymi złocistymi promieniami zajdzie zagóry, a napobojowisku słychać będzie, jak wywodził, ostatnie westchnieniaumierajš-7cych, stękanie rannych koni, jęki rannych szeregowców i narzekaniemieszkańców, którym popodpalano strzechy nad głowami. Okropnie lubię,gdy ludzie baiwaniejš do kwadratu.Vaniek kiwnšł głowš na znak, że się zgadza.Rzeczywicie, obraz był pioruńsko wzruszajšcy.- Ładny też był i bardzo pouczajšcy - rzekł Szwejk. - Bardzo dobrzeto sobie zapamiętałem i gdy powrócę z wojny do domu, to będę o tymopowiadał "Pod Kielichem". 6'an oberfeldkurat rozkraczył sięjeszcze tak.ładnie, gdy do nas przemawiał, że się bałem, żeby mu się kulas niepoliznšł, bo byłby upadł na ołtarz polowy i rozbił sobie łeb omonstrancję.Dawał nam taki piękny przykład z dziejów naszej armii, kiedy tojeszczesłużyi Radetzky, a z zorzš wieczornš łšczył się płomień gorejšcych 'stodół;mówił tak, jakby na to patrzył.Tegoż samego dnia oberfeldkurat lbl był już w Wiedniu i znowuinnemumarszbatalioriowi wykładał wzruszajšcš historię, o której mówił Szwejk,aktóra tak mu się podobała, że nazwał jš bałwanieniem do kwadratu.- Kochani żołnierze -- przemawiał oberfeldkurat Ibl -- pomylciesobie, dajmy na to, że mamy rok czterdziesty ósmy i że zwycięstwemzakończyła się bitwa pod Custozzš, gdzie po dziesięciogodzinnejupartejwalce włoski król Albert musiał oddać krwawe pobojowisko naszemuojcużołnierzy, marszałkowi Radetzkiemu, który w osiemdziesištym czwartymroku życia odniósł tak wietne zwycięstwo.I patrzajcie, żołnierze mili! Na wzgórzu przed 'zdobytš Custozzšzatrzymał się sędziwy wódz w otoczeniu swoich wiernych generałów.Powaga chwili spoczęła na całym tym kole, albowiem, żołnierze, wnieznacznej odległoci od marszałka widać było bojownika walczšcego zemierciš. Ranny podchoršży Hart, z członkami strzaskanymi na poluchwały, czuł, że spoglšda na niego marszałek Radetzky. Poczciwy radnypodchoršży w spazmatycznym uniesieniu ciskał jeszcze w tężejšcejprawicy złoty medal. Gdy spojrzał na sławnego marszałka, serce jegoożywiło się jeszcze raz, zabiło mocniej, przez porażone ciałoprzebiegłaresztka energii i umierajšcy nadludzkim wysiłkiem próbowałprzyczołgaćsię do swego marszałka."Nie fatyguj się, poczciwy żołnierzu!" - zawołał na niego marszałek,zsiadł z konia i chciał mu podać rękę."Nie da się zrobić, panie marszałku - rzekł umierajšcy żołnierz --ponieważ obie ręce mam urwane, ale o jedno proszę! Niech mi panmarszałek powie prawdę: wygralimy tę bitwę?"rc"Tak jest, mój bracie - odpowiedział uprzejmie marszałek. --Szkoda,że radoć twoja jest zamšcona ranami twymi.""Tak jest, dostojny panie, ze mnš już koniec" - głosem złamanymrzekłżołnierz umiechajšc się przyjemnie."Chce ci się pić?" - zapytał Radetzky..,Dzień był ęoršcy. panie marszałku, było trzydzieci stopni!"Wtedy Radetzky sięgnšł po manierkę swego adiutanta i podał jšumierajšcemu. Ów napił się łyknšwszy porzšdnie."Bóg zapłać tysišckrotnie! -- zawoiał usiłujšc pocałować w rękę swegowodza."Jak dawno służysz?" -- zapytał marszałek."Przeszło czterdzieci lat, panie marszałku! Pod Aspern wysłużyłemzłotymedal. Byłem także pod Lipskiem, mam kanonierski krzyż, pięć razybyłem miertelnie ranny, ale teraz już koniec, na amen. Lecz co zaszczęciei radoć, iż doczekałem dnia dzisiejszego. Co mi tam mierć, gdyodnielimy wielkie zwycięstwo, a cesarzowi została przywrócona jegoziemia!"W tej chwili, kochani żołnierze, z obozu ozwały się majestatycznedwięki naszego hymnu: "Boże, ochroń, Boże, wspieraj." Wzniole i po-tężnie płynęły nad-pobojowiskiem. Ranny żołnierz, żegnajšcy się z życiem,jeszcze raz próbował powstać."Niech żyje Austria! - zawołał z zapałem. -- Niech żyje Austria!Niechgrajš dalej tę wspaniałš pień! Niech żyje nasz wódz! Niech żyje armia!"Umierajšcy pochylił się jeszcze raz ku prawicy marszałka, któršpocałował, opadł na ziemię i ciche ostatnie westchnienie wydarło musię zjego szlachetnej duszy. Wódz stał nad nim z głowš obnażonš, spoglšdajšcna trupa jednego z najdzielniejszych żołnierzy. -"Taki piękny koniec godzien jest zawici" - rzekł marszałek ukrywajšcwzruszonš twarz w złożonych dłoniach.Kochani żołnierze, ja i wam życzę, abycie się wszyscy doczekalitakiegopięknego końca.Wspominajšc tę mowę oberfeldkurata Ibla, mógł Szwejk bez najmniej-szej obawy pokrzywdzenia kapelana w czymkolwiek nazwać jš bałwanie-niem do kwadratu.Potem zaczšł Szwejk mówić o znanych rozkazach, które były odczyty-wane już przed wsiadaniem do pocišgu. Jeden z tych rozkazów,podpisanyprzez Franciszka Józefa, zwracał się do armii, a drugi był rozkazemarcyksięcia Ferdynanda, głównodowodzšcego armii i grupy wschodniej,8 9za oba dotyczyły wydarzeń, które miały miejsce w PrzełęczyDukielskiej wdniu 3 kwietnia roku 1915, kiedy to dwa bataliony 28 pułku razemzoficerami przeszły do Rosjan przy dwiękach wojskowej kapeli.Oba rozkazy zostały odczytane głosem drżšcym i brzmiały w przekładzielak:"Rozkaz do armii z dnia 17 kwietnia 1915.Przepełniony bólem rozkazuję, aby c. i k. pułk pieszy 28 zatchórzostwo izdradę stanu wymazany został z mego wojska. Sztandar pułkowy ma byćodebrany pohańbionemu pułkowi i oddany do muzeum wojskowego. Zdniem dzisiejszym przestaje istnieć , pułk, który, już w krajumoralniezatruty, wyruszyi w pole, aby się dopucić zdrady państwa.Franciszek Józef t""Rozkaz arcyksięcia Józefa Ferdynanda.W czasie działań wojennych oddziały czeskie zawiodły, osobliwie wostatnich bitwach. Zawiodły specjalnie przy obronie pozycji, naktórychznajdowały się przez czas dłuższy w rowach strzeleckich, z czegoskorzystałnieprzyjaciel dla nawišzania stosunków i łšcznoci z nikczemnymiżywiołami tych oddziałów. ,Ataki nieprzyjaciela wspieranego przez tych zdrajców kierowanebyłyzazwyczaj przeciw tym odcinkom frontu, które były obsadzone przeztakieoddziały.Często udawało się nieprzyjacielowi zaskoczyć nasze oddziały i niemalbez walki dotrzeć do naszych pozycji, przy czym zagarniano doniewolibardzo znacznš liczbę obrońców.Po tysišckroć hańba, wstyd i pogarda tym nędznikom, którzy dopucilisię zdrady cesarza i państwa i splamili nie tylko częć wspaniałychsztandarów naszej sławnej i dzielnej armi, lecz także honor tejnarodowo-ci, do której należš.Prędzej czy póniej nie minie ich kula lub powróz kata.Obowišzkiem każdego czeskiego żołnierza, który ma poczucie honoru,jest, aby dowódcy swemu wskazywał taKich nikczemnychpodszczuwaczy izdrajców.Kto tego nie uczyni, jest takim samym zdrajcš i nikczemnikiem.Rozkaz ten ma być przeczytany wszystkim szeregowym pułkówczeskich. -C. i k. pułk 28 rozkazem naszego monarchy został wykrelony zarmii,a wszyscy wzięci do niewoli dezerterzy tego pułku krwiš swojš zapłacšzaswojš ciężkš winę.Arcyksišżę Józef Ferdynand"- Przeczytali nam tę rzecz trochę póno - rzekł Szwejk do Vańka. -n"_a.-... a.-.:...:.. ,r..l: t~.. ,i.,v y ~~^..ř,r.^. t~r:1řL0.aULV J1Y umwy., i.a. iauaTa paZwZyauaa waa ~ ,najjaniejszy pan wydał go 17 kwietnia. Wyglšda to tak, jakby dlajakichtam powodów nie chcieli nam przeczytać tego od razu. Żebym ja byłnajjaniejszym panem, lobym się nikomu nie dał upoledzić w takisposób.Jak wydaje befel 17 kwietnia, to 17 ma być odczytany wszystkimpułkom,choćby nawet pioruny biły.Po drugiej stronie wagonu naprzeciwko Vańka siedział kucharz-okul-tysta z kuchni oficerskiej i co pisał. Za nim siedzieli: pucybutporucznikaLukasza, brodaty olbrzym Baloun, i telefonista przydzielony do1...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]