Hart. [Śmierć na żądanie], EBooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CAROLYN G. HART�MIER� NA ��DANIEIZ osobna �aden z przedmiot�w nie mia� wi�kszego znaczenia. Niekt�re zosta�yzdobyte bez specjalnego trudu, inne skradzione przyjacio�om czy znajomym. Ichwarto�� by�ajednak tak niewielka, �e dawni w�a�ciciele, odkrywszy zgub�, reagowali conajwy�ej lekkimzdziwieniem.Para gumowych r�kawiczek chirurgicznych.K��bek mocnej, czarnej w��czki do cerowania dywan�w.P�k dobranych kluczy.Bezbarwny lakier do paznokci.Zmywacz do paznokci.Pojedyncza strza�ka.By� jeszcze jeden przedmiot, najwa�niejszy ze wszystkich.IIJako pierwszy zacz�� ujada� du�y owczarek collie, po nim zgodnym ch�rem odezwa�ysi� spaniele, kr�c�ce si� nerwowo w swoich boksach, wreszcie od tynkowanych�cian odbi�osi� basowe szczekanie wilczura.Posta� w korytarzu, pochylona nad dziurk� od klucza w trzecich drzwiach odwej�cia,zamar�a bez ruchu.Do diab�a z tymi przekl�tymi psami.Pot sp�ywaj�cy po sk�rze d�oni opi�tej cienk� warstw� gumowych r�kawiczekchirurgicznych utrudnia� operowanie kluczami. Teraz ujada�y ju� wszystkie psy,nawet stary,�lepy jamnik.Czwarty z kolei klucz okaza� si� w�a�ciwy. Zamek ust�pi� z kr�tkimszcz�kni�ciem.Znalaz�szy si� w �rodku, osobnik zamkn�� za sob� drzwi i zapali� latark�. Snop�wiat�azata�czy� po nieskazitelnie czystym linoleum na pod�odze, omi�t� biurko,nast�pnie rz�ddrewnianych szafek. Wszystkie byty pozamykane.Cierpliwo�ci. Szale�czy jazgot ps�w nie ustawa�, przenikliwe d�wi�ki odbija�ysi� od�cian, wwierca�y w uszy. Gdy drzwi pi�tej szafki stan�y wreszcie otworem, d�o�wr�kawiczce wyci�gn�a trzeci� szufladk�, zawieraj�c� dwie niewielkie, plastikowefiolki.Ka�da z nich opatrzona by�a etykietk� z napisem Sucostrin.Jill Kearney jecha�a jak zwykle z nadmiern� pr�dko�ci�. Szyby w samochodziemia�aopuszczone. Lubi�a czu� na swojej twarzy ch�odny powiew pa�dziernikowegopowietrza.Kocha�a noce. W ciemno�ciach wszystko przybiera�o inn� posta�, nawet droga, tasamadroga, kt�r� zna�a tak dobrze, �e mog�a j� pokonywa� z zamkni�tymi oczami. Co zawspania�y zaw�d sobie wybra�a. Niewa�ne, �e wszyscy uwa�aj� j� za szalon�.Zwykle powieczornym obchodzie o dziesi�tej nie musia�a ju� wraca� do szpitala, terazjednak ogromnydoberman po operacji wymaga� obracania go na boki, by zapobiec zapaleniu p�uc.Tu� przed zakr�tem droga obni�a�a si�. �wiat�a hondy omiot�y samoch�dzaparkowany w g��bokim cieniu pot�nego d�bu. Dziwne miejsce na post�j; pewniekto� mak�opoty z silnikiem. Honda przyspieszy�a i skr�ci�a w boczn� drog�. Przez momentreflektorypokonuj�cego ostry zakr�t samochodu skierowane by�y niemal prosto w niebo iw�a�nie w tejchwili b�ysk �wiat�a w trzecim oknie wschodniego skrzyd�a kliniki sta� si�bardzo wyra�ny.Zapiszcza�y hamulce. Jill wy��czy�a silnik, zgasi�a reflektory i wpatrzy�a si� wrz�dciemnych teraz okien.Co� musia�o zaniepokoi� psy. Ich szalone ujadanie dociera�o nawet tutaj, naparking.A w jednym z okien przed chwil� zamigota�o �wiat�o. By�a tego zupe�nie pewna.Rozejrza�a si� po wy�wirowanym parkingu. Oczywi�cie ani �ywej duszy. Kto pozani� sam� mia�by czego� szuka� w klinice weterynaryjnej Island Hills o pierwszejw nocy?By� mo�e �wiat�o by�o z�udzeniem, jednak na pewno nie by�o nim szczekanie ps�w.C�, dla pewno�ci lepiej b�dzie sprawdzi� sale wschodniego skrzyd�a. Jillzabra�a p�k kluczyi wysiad�a z samochodu.Otworzy�a tylne drzwi i zapali�a �wiat�a w holu. Poza og�uszaj�cym, basowymszczekaniem i jazgoc�cym ujadaniem spanieli, wszystko wydawa�o si� w porz�dku;pod�ogab�yszcz�ca po wieczornym myciu, powietrze przesycone zapachem �rodk�wdezynfekcyjnychi ps�w.Jill si� zawaha�a, potem odwr�ci�a si� i ruszy�a korytarzem, otwieraj�c mijanepodrodze drzwi.Przekr�ci�a klucz w drzwiach prowadz�cych do apteki, pchn�a je i ju� mia�azapali��wiat�o, jednak wyci�gni�ta r�ka nie zdo�a�a dosi�gn�� wy��cznika.Pod czaszk� poczu�a eksplozj� b�lu.IIIAnnie Laurance popatrzy�a na aparat telefoniczny, a potem na trzyman� w r�kulist�.Czy ma zadzwoni� do nich wszystkich i powiedzie�, �e odwo�uje spotkanie?Ale co ma im powiedzie�? �e zachorowa�a na wiatr�wk�?Wzi�a g��boki oddech i znowu wbi�a wzrok w telefon. W ko�cu to jest jejksi�garnia,jej niedzielne wieczory. Je�li ma ochot� odwo�a�...Telefon rozdzwoni� si� nagle. I Annie, i jej czarna kotka Agatha podskoczy�ygwa�townie.- Agatha, kochanie, wszystko w porz�dku - zawo�a�a Annie, ale Agatha ju�maszerowa�a w stron� swojej zwyk�ej kryj�wki.Dzwonek zabrzmia� ponownie.Annie chwyci�a s�uchawk�, w ostatniej chwili mobilizuj�c si�, by nada� swojemug�osowi odpowiednio uprzejme brzmienie.- S�ucham, ��mier� na ��danie".Moment ciszy, a potem znajomy g�os, niezno�nie znajomy g�os, dopytuj�cy si��agodnie:- Czy oferujecie jaki� wyb�r? Defenestracj�, dekapitacj�, strangulacj�?- Max! - Skrzywi�a si� lekko, s�ysz�c w swoim g�osie tyle jawnego entuzjazmu.Pragn�c to naprawi�, powt�rzy�a oschle: - Max.- Ten pierwszy �Max" bardziej mi si� podoba� - us�ysza�a w odpowiedzi. Znowu tenleniwy, pogodny, pewny siebie g�os.- Gdzie jeste�?- Droga Annie, od razu zmierza do sedna.- S�uchaj, jestem zaj�ta i...- Ani troch� czasu dla przyjaci�? Dobrych przyjaci�?Mog�a go sobie doskonale wyobrazi�, opartego swobodnie na przyk�ad o s�upekbalustrady, jakby odgrywa� rol� w jakiej� sztuce.Albo mo�e ma telefon kom�rkowy w samochodzie? Max zawsze lubi� otacza� si�wszystkim, co najnowsze. Jego jasnoblond w�osy s� z pewno�ci� rozwichrzone, ustawykrzywione w pe�nym ekspresji u�miechu, a oczy, te cholerne, �ywe niebieskieoczy,b�yszcz� rozbawieniem.- Odnalezienie ci� zaj�o mi diabelnie du�o czasu, kochanie. Mog�aby�przynajmniejzapyta�, jak uda�o mi si� tego dokona�.Milcza�a. Max nigdy nie potrzebowa� dodatkowej zach�ty, by pochwali� si� swoj�przenikliwo�ci�.- W twojej dawnej Alma Mater byli dla mnie niezwykle uprzejmi. Wyda�em przy tymtyle forsy na mi�dzymiastow�, �e m�g�bym utrzyma� Sprint* przez najbli�szykwarta�.- Dzwoni�e� do SMU?**- Poczu�a, �e g�os jej dr�y lekko, i skrzywi�a si�ponownie.*Sprint, prywatna kompania telefoniczna w USA, obs�uguj�ca rozmowymi�dzymiastowe i mi�dzynarodowe.(Wszystkie przypisy pochodz� od t�umaczki.)** Southern Methodist University, prywatny uniwersytet w Teksasie.- Czy wydaje ci si�, �e nie s�ucha�em uwa�nie twoich opowiada� z czas�wcollege'u?- Masz umys� ch�onny niczym g�bka.- Traktuj� to jako komplement. Gdy wyt�umaczy�em sekretarce wydzia�uteatralnego,�e jestem re�yserem nowej sztuki na scenie �poza Broadwayem"* i �e zgubi�em tw�jnumer...Podzia�a�o jak za dotkni�ciem r�d�ki czarodziejskiej.- Przecie� oni nie maj� mojego adresu - sprzeciwi�a si� Annie.- Ale znali nazwisko twojej najlepszej przyjaci�ki, panny Margaret MelindyHoward,mieszkaj�cej obecnie w Lubbock (swoj� drog� ta nazwa brzmi zupe�nie jak czkawkapijanegomarynarza). Poplotkowa�em sobie z pann� Howard wystarczaj�co d�ugo, by m�csfinansowa�kampani� promocyjn� Sprintu. Z rozczuleniem opowiedzia�a mi, �e ty - jejukochanaprzyjaci�ka, sierota - odziedziczy�a� po swoim zrz�dnym wuju Ambrose nieprzynosz�c�zbytniego dochodu posiad�o�� na wyspie u wybrze�a Po�udniowej Karoliny i tamw�a�nieosiad�a�. Z w�a�ciw� sobie b�yskotliwo�ci� zlokalizowa�em ow� wysp� na mapie odu�ejskali.Annie odruchowo chcia�a sprostowa�. W rzeczywisto�ci nie by�a sierot�. Jejrodzicerozwiedli si�, gdy mia�a trzy lata, wi�c ojca nawet nie pami�ta�a i fakt, �emieszka� teraz wKalifornii i dobrze mu si� powodzi�o, byt w�a�ciwie bez znaczenia. Oczywi�cieMargaretmusia�a s�ysze� o �mierci jej matki. U�wiadomi�a sobie nagle, �e rozwa�a terazte nieistotneprzecie� szczeg�y, by zaj�� czym� umys� i nie podda� si� magnetyzuj�cemuwp�ywowiMaxa. Na pr�no. Znowu poczu�a dobrze znane dr�enie, kt�re ogarnia�o j� zaka�dym razem,gdy odwiedza� jej niewielkie mieszkanko w Greenwich Village. Przecie� to ju�przesz�o��,przecie� si� rozprawi�a z tym uczuciem raz na zawsze. Nie pozwoli teraz, bywszystko si�zacz�o od nowa. A poza tym - popatrzy�a na stary zegar nad kominkiem -pozosta�o jej corazmniej czasu.- S�uchaj, Max, to wspaniale m�c znowu z tob� pogaw�dzi�, ale musz� zadzwoni�jeszcze w kilka miejsc i co� za�atwi�.Niepok�j dr���cy j� od wewn�trz mimowolnie udzieli� si� jej g�osowi. Wiedzia�a,�eus�ysza� to tak wyra�nie jak ona sama.- Annie, co ci� dr�czy? - Teraz ju� nie m�wi� lekkim tonem.- Och, drobiazg - odparta swobodnie - sprawa ksi�garni.- Jeste� zdenerwowana.Westchn�a g��boko. Zdenerwowana - to by�o �agodnie powiedziane. Je�li niezacznietelefonowa� w tej chwili...- Max, to nie jest twoja sprawa.- Przesta�, kochanie. Jaki masz problem? Zmusi�a si� do �miechu.- To �aden problem. Po prostu musz� odwo�a� dzisiejsze party.- Gdzie mia�o si� odby� to party?No tak, poch�oni�ta t� histori�, zapomnia�a, �e kto� mo�e tego nie wiedzie�.- Tutaj, w ksi�garni.- W ksi�garni? Wy�mienicie. Podoba mi si� ta ��mier� na ��danie".* Poza Broadwayem - off Broadway, okre�lenie ambitnych teatr�w nowojorskichpo�o�onych w dzielnicyteatralnej, lecz nie na samym Broadwayu.Popatrzy�a na zegar.- Pos�uchaj, Max, mi�o mi si� z tob� rozmawia... - Nieprawda, wcale nie by�o takmi�o. Z uwag� studiowa�a sw�j g�os, spokojny, rzeczowy, oboj�tny. Dobry z ciebienumer,Annie. Zawsze wiedzia�am, �e jeste� wy�mienit� aktork�. - ... ale musz� sko�czy�i wreszcieodwo�a� to przyj�cie.- Niczego nie odwo�uj. Wiesz, �e uwielbiam przyj�cia.Westchn�a:- Przecie� jeste� teraz w Nowym Jorku, prawda?Zachichota�.- Ale� sk�d�e znowu. Do zobaczenia podczas party.Po��czenie zosta�o przerwane. Annie wpatrywa�a si� w g�uch� s�uchawk�.Przecie� Max nie m�g� by� w Po�udniowej Karolinie.M...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]