Harris Charlaine- Zbiór opowiadań- Dotyk Martwych, E-booki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Harris CharlaineDotyk mierciPył wróżek(ang. Fairy Dust)Nie znoszę, gdy wróżki przychodzš do baru. Nie dajš nawet najmniejszego napiwku niedlatego, że żałujš, tylko po prostu o tym zapominajš. Na przykład Claudine, która włanieweszła. Szeć stóp wzrostu, wspaniałe długie, czarne włosy. Chodzšce cudo. Nie wyglšdała,jakby brakowało jej pieniędzy czy dobrych ubrań (działała na facetów jak lep na muchy). AleClaudine bardzo rzadko pamiętała, aby zostawić chociaż dolara. Jeli była pora lunchu trzebabyło wzišć ze stolika miseczkę z kawałkami cytryny. Wróżki majš alergię na cytrusy, tak jakwampiry na srebro i czosnek.Kiedy Claudine weszła tego wiosennego wieczoru, byłam już w kiepskim nastroju. Byłamzła na mojego byłego, Billa Comptona, znanego jako wampir Bill; mój brat Jason po razkolejny nie mógł mi pomóc w przesunięciu szafy; a na poczcie dostałam przypomnienie oniezapłaconym rachunku.Kiedy Claudine usiadła przy jednym z moich stolików, podeszłam do niej znienajlepszymi przeczuciami.- Żadnych wampirów? spytała wprost Nawet Billa?Wampiry lubiš wróżki jak psy koci: sš dla nich jak wietne zabawki i dobre jedzenie.- Nie dzi wieczorem. odpowiedziałam Odbieram dla niego pocztę. po prostupowiedzcie, że jestem naiwna.Claudine zrelaksowała się.- Kochana Sookie powiedziała.- Czego chcesz?- Mylę, że tylko jedno z tych kiepskich piw odparła i skrzywiła się lekko. Claudine taknaprawdę nie lubiła pić, ale za to lubiła bary. Jak wszystkie wróżki kochała zwracać na siebieuwagę i wzbudzać podziw. Mój szef Sam powiedział, że to dla nich charakterystyczne.Przyniosłam jej piwo.- Masz może minutkę? spytała.Zmarszczyłam brew. Claudine nie wyglšdała radonie jak to zwykle bywało.- Tylko... stolik przy drzwiach wygwizdywał i wykrzykiwał do mnie.- Mam dla ciebie pracę.Lubiłam Claudine, ale robienie z niš interesów było ryzykiem, bo za grosz jej nie ufałam.Jednak zainteresowała mnie. Z pewnociš potrzebowałam zastrzyku gotówki.- Co chcesz, żebym zrobiła?- Chciałabym, aby posłuchała kilku ludzi.- Czy ci ludzie tego chcš?Claudine wysłała mi niewinne spojrzenie.- Co przez to rozumiesz, skarbie?Nie znosiłam takiego podejcia.- Czy oni chcš być wysłuchani?- Sš goćmi mojego brata, Claudea.Nie wiedziałam, że Claudine ma brata. Nie wiem za dużo o wróżkach; Claudine była jedynš,którš poznałam. Jeli ona była typowš przedstawicielkš swojej rasy, to nie wiem jakprzetrwała ona pogromy. Nawet bym nie pomylała, że północna Luizjana mogłaby byćprzekonana do istot pokroju wróżek. Ta częć stanu miała nieco zacofane podejcie, do tegobyła to bardzo wierzšca okolica. Moje małe miasteczko Bon Temps, w miarę duże, abyposiadać własny Walmart, nie widziało wampira przez dwa lata po ogłoszeniu ich istnienia iich zapewnień, że chcš spokojnie żyć wród nas. Może ta zwłoka była dobra, bo lokalnimieszkańcy mogli przyzwyczaić się do tego pomysłu zanim pojawił się Bill.Miałam uczucie, że ta tolerancja wobec wampirów znikłaby, gdyby dowiedzieli się oistnieniu wilkołaków, zmiennokształtnych, czy wróżek. I kto wie czego jeszcze.- Okej, Claudine, kiedy?Głony stolik nadal drwišco gwizdał Szalona Sookie! Szalona Sookie! ludzie robili totylko, gdy za dużo wypili. Byłam do tego przyzwyczajona, ale wcišż mnie to raniło.- O której dzisiaj kończysz?Umówiłymy się z Claudine, że przyjedzie po mnie do domu piętnacie minut po moimpowrocie z pracy. Wyszła nie wypijajšc piwa do końca. I bez zostawienia napiwku.Po jej wyjciu mój szef, Sam Merlotte, kiwnšł głowš w stronę drzwi.- Co ta wróżka od ciebie chciała? Sam był zmiennokształtnym.- Chce, żebym co dla niej zrobiła.- Gdzie?- Chyba tam gdzie mieszka. Ma brata. Wiedziałe o tym?- Chcesz, żebym z tobš poszedł? Sam był przyjacielem. Takim przyjacielem o którym sięczasem ma fantazje. Niekoniecznie grzeczne.- Dzięki, ale mylę, że poradzę sobie z Claudine.- Nie poznała jej brata.- Wszystko będzie okej.Jestem przyzwyczajona do nie spania w nocy. Nie tylko dlatego, że jestem kelnerkšbardzo długo spotykałam się z Billem. Kiedy Claudine odebrała mnie z domu, zdšżyłamzmienić ciuchy z mojego standardowego stroju do pracy w barze na czarne dżinsy i zielonykomplet bluzka i sweterek (wyprzedaż w JC Penny). Noc była nieco chłodna. Rozpuciłamwłosy.- Powinna wybrać niebieski zamiast zielonego powiedziała Claudine żeby pasowało dooczu.- Dzięki za radę.- Nie ma za co. Claudine wydawała się zadowolona z siebie, że podzieliła się ze mnš swoimwyczuciem stylu. Ale jej umiech, zwykle promienny, wydawał się podszyty smutkiem.- Co chcesz żeby wycišgnęła z tych ludzi? spytałam.- Porozmawiamy o tym, gdy będziemy na miejscu odparła. Nie miała zamiaru powiedziećmi nic więcej, kiedy już jechałymy na wschód. Claudine jak zwykle paplała o niczym.Zaczęłam mieć przeczucie, że moja zgoda odnonie tej pracy nie była zbyt mšdra.Claudine i jej brat mieszkali w domu przypominajšcym wiejskš posiadłoć, naprzedmieciach Monroe. Był tam nie tylko Walmart, ale też porzšdne centrum handlowe.Wróżka zapukała we frontowe drzwi w umówiony wczeniej sposób. Po minucie otworzyłysię. Zrobiłam naprawdę wielkie oczy. Claudine nie wspominała, że jej brat jest jejbliniakiem.Gdyby Claude ubrał się w ciuchy siostry mógłby jš udawać, co było nieco przerażajšce.Jego włosy były krótsze, ale nie za bardzo. Miał je zebrane z tyłu, blisko karku, a uszyzostawały zakryte. Miał szersze ramiona. Nie byłam w stanie zauważyć ladu po brodzie,chociaż i tak było póno w nocy. Może wróże nie mieli owłosionego ciała? Claude wyglšdałjak model bielizny Calvina Kleina. Gdyby tylko projektant tutaj był, z pewnocišzainteresowałby się bliniakami i zaproponował kontrakt.Odsunšł się na bok, aby nas wpucić.- To ona? spytał Claudine.Potwierdziła kiwnięciem głowy.- Sookie, to mój brat Claude.- Miło mi cię poznać. powiedziałam. Podałam mu rękę. Niespodziewanie jš ujšł ipotrzšsnšł.Spojrzał na siostrę.- Wyglšda na bardzo ufnš.- Ludzie. powiedziała Claudine i wzruszyła ramionami.Claude poprowadził mnie przez wyglšdajšcy konwencjonalnie salon i przedpokój, do pokojurodzinnego. Mężczyzna siedział na krzele, bo nie miał specjalnego wyboru. Został zwišzanyczym, co wyglšdało na nylonowy sznur. Był małym, bršzowookim, płowym blondynem.Wyglšdał na mój wiek dwadziecia szeć lat.- Czeć powiedziałam, ale nie spodobała mi się piskliwoć mojego głosu dlaczego jestzwišzany?- Bo inaczej by uciekł odparł zaskoczony Claude.Na sekundę ukryłam twarz w dłoniach.- Słuchajcie wy dwoje. Nie mam nic przeciwko czytaniu myli tego gocia, jeli zrobił cozłego. Albo pomóc w wyeliminowaniu go jako podejrzanego jeli popełnił jakieprzestępstwo przeciwko wam. Ale jeli chcecie wiedzieć czy on was naprawdę kocha albo corównie głupiego... Co chcecie usłyszeć?- Mylimy, że zabił naszš trzeciš siostrę, Claudię.Prawie powiedziałam To było was troje? Potem zrozumiałam, że to wcale nie byłanajważniejsza częć zdania.- Mylicie, że zabił waszš siostrę?Claudine i Claude zgodnie pokiwali głowami.- Dzisiaj wieczorem. powiedział Claude.- Niech wam będzie. mruknęłam i pochyliłam się nad blondynem cišgam knebel.Wyglšdali na niezadowolonych, ale zsunęłam chustkę tak, że była owinięta wokół jego karku.- Nie zrobiłem tego. powiedział młody mężczyzna.- Dobrze. Czy wiesz czym jestem?- Nie, ale nie jeste taka jak oni, prawda?Nie wiem za co uważał Claudine i Claudea, o jakich to ich nieziemskich cechach siędowiedział. Podniosłam swoje włosy i pokazałam okršgłe uszy, a nie spiczaste. Nadalwyglšdał na niezadowolonego.- Nie jeste wampirem? spytał.Pokazałam mu zęby. Kły pokazujš się u wampirów tylko, gdy sš podekscytowane krwiš,bitwš, lub seksem. Nawet jak nie były wysunięte, można było zauważyć, że sš zaostrzone.Moje kły były całkiem normalne.- Jestem zwyczajnym człowiekiem. powiedziałam No może nie jest to tak do końcaprawdš. Mogę czytać w twoich mylach.Wyglšdał na przerażonego.- Czego się boisz? Jeli nikogo nie zabiłe, nie masz czego się bać. mój głos był ciepły jaktopišce się masło na kolbie kukurydzy.- Co oni ze mnš zrobiš? Co jeli popełnisz błšd i powiesz im, że to zrobiłem? Co majš zamiarzrobić?Dobre pytanie. Spojrzałam na nich.- Zabijemy go, a potem zjemy. odpowiedziała Claudine z zachwycajšcym umiechem.Jasnowłosy mężczyzna przyglšdał się z przerażeniem w oczach to jej, to jej bratu. Wróżkamrugnęła do mnie.Wiedziałam, że Claudine mogła mówić poważnie. Nie pamiętałam, żebym widziała jakkiedykolwiek co jadła albo nie. Weszlimy na grzšski grunt. Próbuję wspierać własnš rasęjak tylko mogę. Albo chociaż wycišgać ich z kłopotów żywych.Powinnam była zgodzić się na propozycję Sama.- Czy ten mężczyzna jest jedynym podejrzanym? spytałam blinięta (czy powinnam ichnazywać bliniakami? Zastanowiłam się. A może było lepiej pomyleć o nich jako o dwóchtrzecich z trojaczków. Nie. Zbyt skomplikowane).- Nie. Mamy innego mężczyznę w kuchni. powiedział Claude.- I kobietę w spiżarni.Gdyby nie okolicznoci, pewnie bym się umiechnęła.- Dlaczego jestecie pewni, że Claudia nie żyje?- Przyszła do nas jako duch i powiedziała nam to Claude spojrzał zaskoczony To jestjeden z rytuałów mierci naszej rasy.Z powrotem usiadłam na piętach próbujšc myleć o zadaniu inteligentnego pytania.- Kiedy to się stało? Duch wam powiedział jakie były okolicznoci jej mierci?- Nie. odparła Claudine. Kręciła głowš tak, że jej długie czarne... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gdziejesc.keep.pl