Harry Harrison - Ku Gwiazdom 1 - Oblicza Ziemi, Biblioteka, KSIĄŻKI NIEPOUKŁADANE, Książki, Harry Harison
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Początkowo Jan nie zdawał sobie w pełni sprawy z grożącego im obojgu niebezpieczeństwa. Sama walka o utrzymanie się na powierzchni była już wystarczająco trudna, a jedną ręką musiał dodatkowo podtrzymywać oszołomioną dziewczynę, która, kaszląc gwałtownie, usiłowała się pozbyć z płuc resztek wody. Przepychając się przez zalegające wokół szczątki, uderzył nagle dłonią o unoszący się na wodzie ciemny kształt. Zorientował się, że była to pneumatyczna poduszka ratunkowa. Przyciągnął dziewczynę bliżej i włożył jej poduszkę pod ramiona. Gdy upewnił się, że Aileen jest względnie bezpieczna, puścił ją i odpłynął w poszukiwaniu czegoś podobnego dla siebie.
- Wracaj! - wykrzyknęła Aileen głosem, w którym dźwięczała panika.
Wszystko w porządku. Chcę zobaczyć, czy nie pływa tu gdzieś taka druga poduszka.
Znalazł przedmiot swych poszukiwań stosunkowo szybko i wkrótce płynął w stronę zaniepokojonej dziewczyny.
- Już wróciłem. Uspokój się.
- Co to znaczy: uspokój się? Potopimy się tutaj, wiem o tym!
Przez dłuższą chwilę do głowy nie przychodziła mu żadna sensowna odpowiedź, miał bowiem straszliwe przeczucie, że dziewczyna ma rację.
- Znajdą nas - powiedział w końcu. - Statki zawrócą, albo wezwą pomoc przez radio. Zobaczysz. Ale na razie spróbujmy płynąć w stronę brzegu. To niedaleko.
- A gdzie właściwie jest brzeg?
Było to bardzo dobre pytanie. Księżyc był dokładnie nad ich głowami, przesłonięty w dodatku chmurą. A z miejsca, w którym się teraz znajdowali, światła hotelu stały się niewidoczne.
- Tam - powiedział Jan starając się, aby zabrzmiało to pewnie i popchnął lekko dziewczynę do przodu.
Tajemnicze statki nie wróciły, brzeg znajdował się w odległości ładnych paru mil - zakładając, że płyną we właściwym kierunku, w co mocno wątpił - a na dodatek robiło się coraz zimniej. Byli też coraz bardziej zmęczeni. Aileen sprawiała wrażenie półprzytomnej. Jan podejrzewał, że podczas wypadku dziewczyna musiała uderzyć w coś mocno głową. Wkrótce musiał ją podtrzymywać, aby nie ześliznęła się z poduszki do wody.
Czy uda im się przetrwać aż do rana? To pytanie nurtowało go już od dłuższego czasu. Z pewnością nie uda im się dopłynąć do brzegu. Która teraz mogła być godzina? Najprawdopodobniej nie ma jeszcze północy. A zimowe noce są długie. Woda także nie była już tak ciepła, jak wieczorem. Poruszał gwałtownie nogami, aby przywrócić krążenie krwi. Z dreszczem grozy spostrzegł, że skóra Aileen staje się coraz chłodniejsza w dotyku, a oddech coraz płytszy.
Gdyby zmarła, byłaby to jego wina. To on przywiózł ją w to miejsce i wystawił na niepotrzebne ryzyko....
[ Pobierz całość w formacie PDF ]