Helena w stroju niedbalem, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WIECH - Stefan WiecheckiHELENA W STROJU NIEDBAŁEMczylikrólewskie opowieci pana PiecykaOpracowałRobert StillerEtiuda2002Od stenografaZaczęło się to na trasie W-Z. Spotkałem na Krakowskim Przedmieciu pana Piecyka.Był zmęczony, miał zabłocone buty, ale na twarzy malowało się zadowolenie ijakby duma.- Co pan tu robi, panie Teosiu? - zagadnšłem dawno nie widzianego miłegoznajomego.- Na dole byłem, na Mariensztacie, zobaczyć, jak robota przy tem nowemKierbedziuleci.- No i jakież pan wyniósł wrażenie?- Starajš się chłopaki, owszem, nie można powiedzieć. I tak, Bogiem a prawdš,zaczyna mnie się ta cała kompinacja podobać. Z poczštku mylałem, że to wszystkodocholery będzie podobne... Tranwaje i samochody, zaczem pod górę na Krakowskie,żeby dodziury w ziemi wjeżdżali i dopiero na Miodowej żeby ni z tego ni z owegowyskakiwali...zdawało mnie się to niepoważne... A teraz widzę, że owszem, że to może być nawetniezłe.Na przykład Józia kamienice będzie ze wszystkich stron widać, a do tej pory byłaschowana.- Jakiego Józia? - zapytałem zaintrygowany.- To pan nie wiesz, że ten dom pod Zamkiem do Poniatoszczaka Józia należał? Królmu go postawić kazał, żeby miał na wydatki.- Nie rozumiem.- Starożytnej historii pan w taki sposób nie znasz, ale za dużo by o tem byłotrzebagadać. Gorzej, że inszy król, niejaki Godzik, w robocie tej Trasy W-Zprzeszkadza.- W jaki sposób?- Posłuchaj pan, to się pan dowiesz. Jednego razu przyleciało na te budowę parustarszych facetów z bródkamy i w okularach i zaznaczajš, żeby przestać kopaćdziurę dlatranwai maszynamy, tylko ręcznie za pomocš łopat. Bo podobno parę tysięcy lattemu nazad,za króla Godzika, było w tem miejscu jakie miasto i meble się po niem zostali.Faktycznie,jakby taka parowa kopaczka wjechała królowi Godzikowi do stołowego pokoju,mogłabycałe urzšdzenie w drebiezgi rozbebeszyć. Totyż roboty zostali wstrzymane, auczone faceciszukajš rzeczy po nieboszczyku Godziku.Raz krzyk zrobili, że znaleli cmentarz z tamtych czasów. A trzeba panuwiedzieć, żete starowieckie warszawiacy nie chowali nieboszczyków w trumnach, tylkopodobnież wgarnkach, czyli tak zwanych urynach.Totyż jak te prefesorowie znaleli w gruzach garnek z koćmi, mało ze skóry zradocinie powyskakiwali. Porozkładali te koci na słońcu i dawaj się jem przyglšdać,mierzyćcalówkamy i fotografie z nich zdejmać.Ale przyszła jaka baba, garnek jem odebrała i zaznacza:To moje naczynie - mówi. - Wtem miejscu na Mariensztacie budkie z warzywemmiałam i jak raz w pierwszy dzień powstania krupnik na żeberkach sobiegotowałam. Jakzaczęli strzelać, ma się rozumieć, uciekłam i krupnik ze wszystkiem musiał sięwygotować, apotem ziemia garnek przysypała, ale w piekle bym go poznała...I poszła z garnkiem, zostawiła jem tylko żeberka. Oni to włanie w charakterzerzadkich zbiorów do muzeum podobnież zostanš zabrane.Powyższa opowieć pana Teosia o żeberkach króla Godzika sprawiła, że zaczšłemnalegać, by mi skrelił pokrótce historię pałacu Pod Blachš. Zgodził się, aczniechętnie.To co mówił, było tak oryginalne, że niezwłocznie wyjšłem notatnik, ołówek ipoczšłem z zapałem stenografować nie znane dotychczas nikomu komentarze dodziejówpanowania ostatniego naszego króla.Z pogawędki, jaka się przy tym między nami wywišzała, pan Piecyk doszedł downiosku, że jeli chodzi o historię, stanowię niezwykły wprost okaz ciemnejmasy, któršpodjšłby się w szeregu wykładów z grubsza chociaż w tej dziedzinie owiecić.Rzecz prosta, przystałem entuzjastycznie. Prelekcje rozpoczęły się zaraznazajutrz, awkrótce ze stenograficznych notatek moich powstał pokany zeszyt, którynastępnieprzerodził się w tę oto ksišżkę.PiastuszkiewiczeUważasz pan, nie będziem mówić o Wandzie, co nie chciała foksdojcza, o króluKraku, któren miasto Kraków założył, bo to podobnież tak zwana legenda, czyliniemożliwalipa. W krótkoci tylko zaznaczam, że ten ów pierwszy krakowiak tak samo byłoszczędnemfacetem jak dzisiejsze krakowiaki i ponieważ że w dziurze pod Wawelem smok drańsięokazał, któren co dzień barana wtrajał, widzi ten ów król Krak, że nie interessmokowibaraninę w potrawce dostarczać, że lepiej jš samodzielnie spożyć.Smok z każdym dniem coraz więcej robi się mordziasty, brzuch mu także samoronie,a krakowiaki skarżš się, że chudnš.Skoczył król po rozum do głowy. Kaliflorku w aptecznem składzie na kredyt wzišł,barana wypatroszył, barszczu na dudkach kazał żonie nagotować z tego, a w baranakaliflorkunapchał.Smok frajerzyna o niczem nie wiedział, barana z wybuchowem artykułem w rodku wdobrej wierze opchnšł i poszedł do jamy pod Wawel kimać. Budzi się w nocy iczuje, że goniemożebne pragnienie męczy, wyskoczył do Wisły, wody się nachlał, pękłpodobnież izakitował.Król Krak i insze krakowiacy niemożebnie się z tego cieszyli, bo jem wydatek nabaraninę odpadł, a oprócz tego jama się jem na wieczne czasy została, któršteraz ładne paręlat publice pokazujš i opłatę za wejcie, ma się rozumieć, pobierajš, aby sobiez powrotemodebrać te gotówkie, jakš wydali na żywienie smoka.Teraz co się dotyczy Wandy, która miała nie chcieć giestapowca i wskutek wobectego musiała w czasie wianków z kajaka do wody wskoczyć, lepiej o tem nie mówić,bojakiemże szubrawcem trzeba być, żeby rodzone dziecko do lubu ze szkopemnamawiać.Albo cafnijmy się parę lat jeszcze w tył. W Kruszwicy, przed Makowskiem,jabłecznego szampana wytwarzał polski król, niejaki Popiołek, któren znowuż zfoksdojczkšRykszš się ożenił. Baba była zakapior i taka sama w sobie, że na te pamištkierowerowederożki na dwie osoby rykszamy się nazywajš.- Czy Pan czasem czego nie pomylił? O ile pamiętam, Ryksa nie była żonšPopiela?- Nic nie pomyliłem, dziadek nieboszczyk mnie o tem opowiadał, a przyznasz panchyba, ze starszy był troszkie od pana i lepiej mógł te rzeczy pamiętać.- No, istotnie.- Otóż więc dziadek mówił, że ta owa Ryksza flšdra była, że rzadko poszukać,sprzštać się cholerze nie chciało, brudy niemożebne w całem domu zapuciła, odczegomyszy się wkradli. Narzekał nieraz Popiołek, kamaszamy za myszamy ciskał isztorcowałżonę, że pułapek nie zastawia, ale nie mógł nic zrobić, bo sam stale i wcišżprzy butelkowaniuZłotej Renety był zajęty.I tak sobie te myszy go pozbadli, że na koronie mu siadali, w chowankie mu siępokieszeniach bawili i w komórki do wynajęcia. I wiesz pan, jak się skończyło?- Wiem. Myszy Popiela zjadły.- Włanie. Tylko korona, berło i podkówki od butów po niem się zostali. Na tepamištkie urzšdza się teraz w Warszawie raz na rok uroczystoć odszczurzania.Tylko o to sięrozchodzi, żeby się młodzież historii nauczyła, bo szczurom to podobnież nic nieszkodzi.Otóż więc jak myszy Popielš nam wtroili, nie posiadalimy chwilowo żadnego królaibardzo się nasze przodki z tego powodu truli, ale nikt na takie niebezpieczneposadę nielefrektował. Długo się to cišgło, aż koniec końców Piast niechcšcy w ten intereswleciał jakliwka w komput. A stało się to w następujšcy deseń.Ten ów Piast był podobnież z fachu kołodziej i nieduży warsztat niedalekoPoznaniaprowadził. A miał, uważasz pan, syna, któren fatalnie fryzjera się bał i zażadne pienišdze dorezury nie dał się zaprowadzić, chociaż siedem lat już skończył i włosyszczeniakowi takieuroli, że same warkoczyki mu się zaplatali. Zgniewał się ten Piast jednego dniai zaznacza:Dosyć mam tego, do wielkiej niespodziewanej grypy, musze Zyzia ostrzyc. BojemuZiemowit było na imię, ale w domu wołali go Zyziek.Pożyczył gdzie chłopina maszynkie, chłopaka za łeb, ręcznikiem szyje muobwišzał istrzyże, a tu się drzwi otwierajš i wchodzi dwóch młodych facetów. Patrzy Piasti myli, co zacholera. Co tak jak skrzydła pod jesionkami majš. Anioły nie anioły, podróżnenie podróżne,ale oni, uważasz pan, mowę zawalajš, że ten ów strzyżony w tem trakcie dzieciakza króla sięzostanie.Słuchał Piast tego bajeru jaki czas, aż koniec końców się pyta:A panowie szanowne właciwie kto takie?Jak to kto, to pan nie znasz Cyryla i Metodego?Spietrał się ten Piast na razie, przybladł troszkie i mówi:To panowie z Cyryla i Metodego?Nie, my same jestemy Cyryl i Metody, w charakterze więtych się zatrudniamy irazjeszcze zaznaczamy, że ten nie dostrzyżony małoletni chłopak w szkolnem wieku zakróla sięzostanie, i nie tylko on, ale i jego potomki.Przepraszam, jaka godnoć? pyta się jeden kołodzieja.Piast się nazywam.Dobrze, otóż ten pierwszy król i wszyscy, co po niem nastšpiš, przejdš dohistoriistarożytnej jako Piastuszkiewicze.Po tych słowach znikli jak kamfora.Mimo nalegań pan Piecyk w tym miejscu przerwał wykład, obiecujšc mi cišg dalszyw niedalekiej przyszłoci, gdyż musi sobie przypomnieć dalsze dzieje panowania wPolscerodu Piastuszkiewiczów.Ogólne chrzcinyPo kilku dniach pan Piecyk sam mnie zaczepił na ulicy i rzekł:- Zeszłš razš zaznaczyłem parę słów na konto niejakich Piastuszkiewiczów, któremieli się zostać za pierwszych naszych królów. Dzisiaj słuchaj pan dalej:Faktycznie, Cyryl i Metody nie nabili Piasta w karafkie i tak Zyziek, jak i jegodzieciszczęliwie u nasz panowali, ale pierwszym legularnem królem się zostałprawnuczek Miecio,i w taki sposób możem go sobie zapamiętać jako Mieczysława numer jeden.W tem miejscu zmuszony jestem zaznaczyć co nieco na konto wyznania religijnegonaszych pradziadków, czyli przodków.Nie ma co przy tem kołować i ogródkiem chodzić, miało i otwarcie musiem sobiepowiedzieć, że...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]