Heinlein Robert A. - Kot, e-book, H
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROBERT A. HEINLEINKOT, KT�RY PRZENIKA �CIANY(PRZE�O�Y�: MICHA� JAKUSZEWSKI)DlaJerry�ego, Larry�ego, Harry�ego, Deana, Dana, JimaPaula, Buza i Sarge�a (ludzi kt�rym mo�na zaufa�).R.A. H.Mi�o�ci! Zmow� twej mocy i losuChcia�bym m�c obj�� tragedie KosmosuM�c go zgruchota� w kawa�ki, a potemZbudowa� bardziej wedle serca g�osuRUBAJJATY OMARA CHAJJAMACzterowiersz 73(wg Edwarda Fitzgeralda)prze�. Edward Raczy�skiKSI�GA PIERWSZABEZSTRONNY, UCZCIWYROZDZIA� ICokolwiek robisz, b�dziesz tego �a�owa�.ALLAN McLEOD GRAY 1905-1975- Chcemy, �eby zabi� pan cz�owieka.Nieznajomy rozejrza� si� nerwowo wok�. Uwa�am, �e zat�oczona restauracja nie jest odpowiednim miejscem do tego rodzaju rozm�w, gdy� g�o�ny ha�as zapewnia jedynie ograniczone bezpiecze�stwo.Potrz�sn��em g�ow�.- Nie jestem zawodowym morderc�. Zabijanie to jakby moje hobby. Czy jad� pan ju� kolacje?- Nie przyszed�em tu je��. Prosz� mi pozwoli�...- No, nie. Musz� nalega�.Zdenerwowa� mnie, gdy� przerwa� mi wiecz�r, kt�ry sp�dza�em z cudown� dam�. Postanowi�em odp�aci� mu pi�knym za nadobne. Nie nale�y tolerowa� z�ych manier. Trzeba im da� odp�r w spos�b uprzejmy, lecz zdecydowany.Wspomniana dama, Gwen Novak, wyrazi�a �yczenie udania si� w ustronne miejsce i odesz�a od stolika. W tej samej chwili zmaterializowa� si� Herr Bezimienny, kt�ry przysiad� si� nie zaproszony. Mia�em zamiar kaza� mu odej��, gdy wymieni� nazwisko Walker Evans.�Walker Evans� nie istnieje.Nazwisko to stanowi lub powinno stanowi� wiadomo�� od jednego z sze�ciorga ludzi, pi�ciu m�czyzn i jednej kobiety, szyfr, kt�ry ma mi przypomnie� o nie sp�aconym d�ugu. Mo�na sobie wyobrazi�, �e sp�ata kolejnej raty tej bardzo starej nale�no�ci b�dzie wymaga�a, bym kogo� zabi�, lecz niekoniecznie. Nierozs�dne by�oby, gdybym pope�ni� zab�jstwo na rozkaz nieznajomego tylko dlatego, �e je wymieni�.Uwa�a�em, �e jestem zobowi�zany go wys�ucha�, nie mia�em jednak zamiaru pozwoli�, by zmarnowa� mi wiecz�r. Skoro siedzia� przy moim stoliku, to m�g�, do cholery, zachowywa� si� jak zaproszony go��.- Prosz� pana, je�li nie ma pan ochoty na ca�� kolacj�, niech pan chocia� spr�buje czego� z zak�sek. Ragout z kr�lika na grzance jest, by� mo�e, robione ze szczura, nie z kr�lika, jednak�e tutejszy kucharz sprawia, �e smakuje jak ambrozja.- Ale ja nie chc�...- Prosz�. - Podnios�em wzrok i spojrza�em na kelnera. - Morris!Wezwany natychmiast znalaz� si� u mego boku.- Prosz� trzy razy ragout z kr�lika, Morris, i popro� Hansa, �eby wybra� dla mnie bia�e, wytrawne wino.- Tak jest, doktorze Ames.- Prosz� nie podawa�, dop�ki pani nie wr�ci, je�li mo�na prosi�.- Oczywi�cie, sir.Odczeka�em, a� kelner si� oddali.- Moja towarzyszka wkr�tce nadejdzie. Ma pan zaledwie chwil� na wyt�umaczenie wszystkiego na osobno�ci. Prosz� zacz�� od podania mi swego nazwiska.- Moje nazwisko nie ma znaczenia. Ja...- No nie, m�j panie! Nazwisko. S�ucham.- Kazano mi powiedzie� po prostu: �Walker Evans�.- To ju� s�ysza�em. Pan jednak nie nazywa si� Walker Evans, a ja nie zadaj� si� z lud�mi, kt�rzy nie chc� poda� nazwiska. Prosz� mi powiedzie�, kim pan jest. Dobrze by te� by�o, gdyby przedstawi� pan dow�d to�samo�ci na potwierdzenie pa�skich s��w.- Ale... pu�kowniku, znacznie wa�niejsze jest, bym wyt�umaczy� panu, kto ma umrze� i dlaczego to pan musi go zabi�! Musi pan to przyzna�!- Nic nie musz�. Pa�skie nazwisko, sir! I dow�d. Prosz� mnie te� nie nazywa� �pu�kownikiem�. Jestem doktor Ames.By�em zmuszony podnie�� g�os, �eby mnie nie zag�uszy� �omot perkusji. Zaczyna� si� op�niony wieczorny show. Lampy przygas�y. �wiat�o reflektora pad�o na konferansjera.- No dobrze, dobrze! - M�j nieproszony go�� si�gn�� r�k� do kieszeni i wyci�gn�� portfel. - Ale Tolliver musi umrze� przed po�udniem w niedziel�. W przeciwnym razie wszyscy zginiemy! - Otworzy� portfel, by pokaza� mi dow�d. Nagle na jego bia�ej koszuli pojawi�a si� ma�a, ciemna plama. Zrobi� zdziwion� min�, po czym powiedzia� cicho: - Bardzo mi przykro - i pochyli� si� ku przodowi. Zdawa�o si�, �e pr�buje powiedzie� co� jeszcze, lecz krew buchn�a mu z ust, a g�owa opad�a powoli na obrus.Zerwa�em si� natychmiast z krzes�a i stan��em u jego prawego boku. Niemal r�wnie szybko u lewego pojawi� si� Morris. By� mo�e pragn�� mu pom�c. Ja nie. By�o na to zbyt p�no. Czteromilimetrowa strza�ka pozostawia ma�y otw�r wlotowy, za� rany wylotowej nie zostawia w og�le. Eksploduje wewn�trz cia�a. Je�li trafia w tu��w, �mier� nast�puje b�yskawicznie. Moim zamiarem by�o przyjrze� si� zebranym - i jeszcze jeden drobiazg.Podczas gdy ja pr�bowa�em wypatrzy� morderc�, g��wny kelner i porz�dkowy podbiegli do Morrisa. Ca�a tr�jka porusza�a si� z tak� szybko�ci� i wpraw�, �e mo�na by pomy�le�, i� zab�jstwo jednego z go�ci za stolikiem jest tu codziennym wydarzeniem. Usun�li zw�oki szybko i w spos�b nie rzucaj�cy si� w oczy, jak chi�scy rekwizytorzy. Czwarty cz�owiek zwin�� obrus, zabra� go wraz z zastaw�, wr�ci� natychmiast z drugim i nakry� na dwie osoby.Usiad�em z powrotem. Nie zdo�a�em dostrzec ewentualnego mordercy. Nie zauwa�y�em nawet, by kto� okazywa� podejrzany brak zainteresowania zamieszaniem przy moim stoliku. Ludzie gapili si� w t� stron�, gdy jednak cia�o znikn�o, przestali to robi� i skierowali uwag� na przedstawienie. Nie by�o �adnych wrzask�w ani okrzyk�w grozy. Wygl�da�o na to, �e ci, kt�rzy dostrzegli to wydarzenie, uznali, �e widz� klienta, kt�ry nagle zachorowa� lub te� uderzy� mu do g�owy alkohol.Portfel zabitego spoczywa� teraz w lewej kieszeni mojej marynarki.Gdy wr�ci�a Gwen Novak, podnios�em si� ponownie i odsun��em jej krzes�o. U�miechn�a si� na znak podzi�kowania i zapyta�a:- Co mnie omin�o?- Niewiele. Dowcipy, kt�re zestarza�y si� przed twoim urodzeniem. I inne, kt�re zestarza�y si�, jeszcze zanim urodzi� si� Neil Armstrong.- Lubi� stare dowcipy, Richard. Wiem, w kt�rym miejscu si� z nich �mia�.- W takim razie dobrze trafi�a�.Ja r�wnie� lubi� stare dowcipy. Lubi� wszystko, co jest stare - starych przyjaci�, stare ksi��ki, stare poematy i sztuki. Rozpoczynali�my nasz wiecz�r jedn� z moich ulubionych - �Snem nocy letniej� w wykonaniu teatru baletowego z Halifax z Luann� Pauline w roli Tytanii. Balet przy obni�onej grawitacji, �ywi aktorzy i magiczne hologramy stworzy�y ba�niow� krain�, kt�ra zachwyci�aby Willa Szekspira. Bycie nowym nie jest wcale zalet�.Po chwili muzyka zag�uszy�a postarza�y humor konferansjera. Ch�rek wysun�� si� na parkiet falistym ruchem, ze zmys�ow� gracj� wywo�an� grawitacj� o po�ow� s�absz� od ziemskiej. Pojawi�o si� ragout, a wraz z nim wino. Gdy sko�czyli�my je��, Gwen poprosi�a mnie do ta�ca. Mimo mojej felernej nogi przy po�owie grawitacji potrafi� sobie poradzi� z powolnymi ta�cami klasycznymi - walcem, frottage glide, tangiem i tak dalej. Taniec z ciep��, �yw�, pachn�c� Gwen to uczta godna sybaryty.By�o to radosne zako�czenie udanego wieczoru. Pozostawa�a jeszcze kwestia nieznajomego, kt�ry wykaza� si� tak z�ym smakiem, �e da� si� zabi� przy moim stoliku. Poniewa� jednak Gwen najwyra�niej nie zauwa�y�a tego nieprzyjemnego incydentu, zapisa�em go sobie w pami�ci celem p�niejszego rozwa�enia. Rzecz jasna w ka�dej chwili spodziewa�em si� znajomego klepni�cia w rami�... tymczasem jednak cieszy�em si� dobrym jedzeniem i winem oraz przyjemnym towarzystwem. �ycie pe�ne jest tragedii. Je�li pozwolisz, by ci� one przygniot�y, staniesz si� oboj�tny na jego niewinne rado�ci.Gwen wie, �e moja noga nie zniesie zbyt d�ugiego ta�ca. Ju� podczas pierwszej przerwy w muzyce zaprowadzi�a mnie z powrotem do stolika. Skin��em na Morrisa, by przyni�s� rachunek. Przedstawi� mi go natychmiast. Wcisn��em kodowy numer kredytowy, doda�em p�tora zwyczajowego napiwku i umie�ci�em pod spodem odcisk kciuka, Morris podzi�kowa� mi.- Jeszcze kieliszek, sir? Albo brandy? A mo�e pani mia�aby ochot� na likier? Pocz�stunek od �Kra�ca T�czy�.W�a�ciciel lokalu - stary chytrus - by� zwolennikiem hojno�ci - przynajmniej dla sta�ych klient�w. Nie wiem, jak traktowano tam turyst�w ze starej gleby.- Gwen? - zapyta�em w oczekiwaniu, �e odm�wi. Wypija nie wi�cej ni� jeden kieliszek wina do posi�ku. Dos�ownie jeden.- Cointreau by�oby niez�e. Chcia�abym zosta� jeszcze chwil� i pos�ucha� muzyki.- Cointreau dla pani - zanotowa� Morris. - Doktorze?- Prosz� ��zy Mary� i szklaneczk� wody, Morris.Gdy kelner si� oddali�, Gwen powiedzia�a cicho:- Potrzebny mi by� czas, by z tob� porozmawia�, Richard. Czy chcesz spa� dzi� u mnie? Nie musisz si� ba�. Mo�esz spa� sam.- Wcale tak bardzo nie lubi� spa� sam.Sprawdzi�em w g�owie wszystkie mo�liwo�ci. Zam�wi�a drinka, na kt�rego nie mia�a ochoty, po to, by uczyni� propozycj�, w kt�rej co� by�o nie tak. Gwen to bezpo�rednia osoba. Mam wra�enie, �e gdyby chcia�a si� ze mn� przespa�, powiedzia�aby mi to, zamiast bawi� si� w ciuciubabk�. A wi�c zaprosi�a mnie do swej kom�rki, poniewa� uwa�a�a, �e post�pi�bym nierozs�dnie lub lekkomy�lnie, gdybym spa� we w�asnym ��ku. Z czego wynika...- Widzia�a� to.- Z daleka. Dlatego odczeka�am, a� wszystko si� uspokoi, zanim wr�ci�am do stolika. Richard, nie jestem pewna, co si� wydarzy�o, je�li jednak potrzeba ci kryj�wki, zapraszam do mnie!- Bardzo dzi�kuj�, najdro�sza! - Przyjaciel, kt�ry chce ci pom�c, nie stawiaj�c �adnych pyta�, stanowi nieoceniony skarb. - Jestem twoim d�u�nikiem bez wzgl�du na to, czy si� zgodz�, czy nie. Hmm, Gwen, ja te� nie jestem pewien, co si� wydarzy�o. Kompletnie nieznajomy facet zabity w chwili, gdy p...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]