Hardy Kate - Spelnione marzenia, E-BOOK Wydawnictwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Kate HardySpełnione marzeniaTłumaczenie:Iza KwiatkowskaROZDZIAŁ PIERWSZY– Spokojnie, skarbie, spokojnie. – Daniel gładził córeczkę po głowie. – Nic nie mów, tylkooddychaj. Raz, dwa wdech, raz, dwa wydech. O, tak. I jeszcze raz.Dlaczego stan małej pogorszył się tak błyskawicznie? Dlaczego nie pomogła pełna pary łazienka?Mia dalej zanosiła się kaszlem, tym okropnym szczekającym, kokluszowym kaszlem. Był pewien, żepulsoksymetr wykazałby, że wysycenie krwi tlenem jest zdecydowanie poniżej normy.Jak najszybciej trzeba zawieźć ją do szpitala. Wezwać karetkę? Nie, bo to by ją dodatkowoprzestraszyło. Poza tym zawiezie ją szybciej niż ambulans, który najpierw musiałby tu dotrzeć. Alew jego aucie będzie sama siedziała na tylnym siedzeniu i nikt nie będzie trzymał jej za rękę. Gdybyzadzwonił do mamy albo siostry, zjawiłyby się natychmiast, ale one też muszą tu dojechać.Nie po raz pierwszy żałował, że jest samotnym ojcem. Gdyby ta durna emerytka za kierownicą,która zmiotła jego żonę z chodnika, tego dnia wzięła taksówkę, zamiast wsiadać do auta, nad którymjuż nie panowała…No cóż, narzekanie nie wskrzesi Meg. Jest pozbawione sensu, a przyszło mu do głowy ze strachu,że nie uratuje córeczki. Że ją straci, bo w porę nie zauważył niepokojących objawów. Beznadziejnyz niego ojciec. I beznadziejny lekarz.Wziął dziecko na ręce.– Myślę, że na ten kaszel potrzebujemy specjalnego lekarstwa, ale w domu go nie mam, więczabiorę cię do swojej pracy, zgoda?Mia przytaknęła, spoglądając na niego wielkimi brązowymi oczami. Jak oczy Meg. Zalało gopoczucie winy. Zawiódł i Meg, i Mię.– Jedziemy. – Złapał jeszcze pled i jej ulubionego misia, po czym wyszedł z domu. – Tatuś będzieprowadził, więc nie może trzymać cię za rączkę, ale miś Fred dotrzyma ci towarzystwa. – Zapiął jąw foteliku, przytulił do niej pluszaka i okrył ich pledem.Przemawiał do córki przez całą drogę do szpitala oraz niosąc ją na oddział ratunkowy.W odpowiedzi słyszał tylko jej przeraźliwy kaszel. Na szczęście od razu dostrzegła ich pielęgniarkai bez namysłu skierowała do pediatry.Nie znał dyżurującej lekarki, ale nie to było istotne.– Witaj, Mia. Nazywam się Stephanie Scott – przedstawiła się dziewczynce, kucając przed nią.Mia wykrztusiła tylko pierwszą sylabę odpowiedzi, bo znowu zaniosła się kaszlem.– Skarbie, nic nie mów. Słyszę, co ci dolega. Założę ci zaraz na buzię maseczkę, która pomoże cioddychać i zmniejszy kaszel. A do tego taki kapturek na paluszek. To nie będzie bolało. Ten kapturekpuści promień światła przez paluszek i wyświetli cyferki konieczne, żebym mogła ci pomóc. Dobrze?Mia pokiwała głową. Daniel wiedział, co doktor Scott chce zbadać, zakładając pulsoksymetr: pulsoraz wysycenie krwi tlenem. Też by tak postąpił.Spoglądając na ekran, uśmiechnęła się do Mii.– Tego się spodziewałam. Przez inną maseczkę podam ci lekarstwo, które zlikwiduje kaszel,a teraz porozmawiam z twoim tatą, bo jemu chyba łatwiej mówić niż tobie. Zgadzasz się? – Gdydziewczynka przytaknęła, zwróciła się do Daniela. – Podam jej adrenalinę, co bardzo poprawioddychanie. Zrobię to za pomocą nebulizatora, więc mała tylko musi oddychać. Wygląda to dosyćstrasznie, ale nic złego się jej nie stanie.– Okej – zgodził się ledwie żywy, ale czuł, że obserwując doktor Scott, zaczyna się relaksować.Wiedziała, co robi i to z uśmiechem, który… opromieniał cały gabinet.Skrzywił się. O czym on myśli, mając ciężko chore dziecko?! Tym bardziej że od czterech lat, odśmierci Meg, nie spotyka się z kobietami, koncentrując się na dziecku i pracy.– Panie Connor…?– Przepraszam, nie usłyszałem.– Pytałam, czy w rodzinie Mii występowała lub występuje astma albo alergie.– Nie, nic z tych rzeczy.– Czy mała miewa świszczący oddech albo czy się żali, że trudno jej oddychać?– Nie.– Czy zauważył pan, że czasami brakuje jej tchu?Szybko się zorientował, że jest to lista objawów astmy.– Nie. Uważa pani, że to może być astma?– To prawdopodobne.Pokręcił głową.– Przeziębiła się, co zawsze kończy się ostrym kaszlem. Jak była maleńka, złapała ostre zapalenieoskrzelików i przeleżała tu tydzień pod tlenem.– Uhm… Często się zdarza, że po wirusie RSV maluchy ciężej przechodzą każde kolejneprzeziębienie. Pewnie teraz, jak widzi ją pan w masce, wraca tamto wspomnienie.– Owszem. – Przypomniał sobie noce, kiedy na zmianę z Meg siedzieli przy łóżeczku, karmiąc małąprzez sondę nosowo-żołądkową, bo po chorobie była zbyt wyczerpana, by pić samodzielnie. – Chybatrochę spanikowałem.– Skądże, postąpił pan bardzo rozsądnie, przywożąc ją tutaj – zapewniła go. – Nie otrzymywałatyle tlenu, ile powinna, więc te leki bardzo jej pomogą. Ale chciałabym zatrzymać ją na noc. Mówipan, że jest przeziębiona?– Od trzech, czterech dni. A wczoraj zaczął się ten upiorny kaszel. – Westchnął. – Zawszepomagała zaparowana łazienka. Daję jej wtedy do picia ciepły sok z czarnej porzeczki albo cośpodobnego i trzymam ją na kolanach w pozycji pionowej.– To właśnie należy zrobić. Przyczyną przeziębień jest wirus, więc antybiotyk nie pomoże, za toparacetamol zbije gorączkę.Chciał powiedzieć, że jest lekarzem, ale to by Mii nie pomogło, a jest ważniejsza od jego dumyzawodowej.– Dałem jej paracetamol jakieś cztery godziny temu, więc pora na następną dawkę.– Często się pojawia taki kaszel?– Zdecydowanie za często. Mia nie lubi opuszczać lekcji, ale nieustanny kaszel za bardzo ją męczy.– Czy lekarz rodzinny przepisał jej kortykosteroidy?– Nie.– To leki przeciwastmatyczne, ale łagodzą również stany zapalne dróg oddechowych wywołanetym wirusem. Muszę zaznaczyć, że kortykosteroidy są takimi samymi sterydami, jakie produkujekażdy organizm, a nie tymi kojarzonymi z kulturystami.Przepadło. Już nie mógł się przyznać, że jest lekarzem, bo oboje wprawiłoby to w zażenowanie. Zato podobało mu się, że doktor Scott wszystko wyjaśnia. Szkoda, że jest w zespole oddziałuratunkowego, bo przydałaby się na neonatologii. Ale może tylko kogoś zastępuje? Sprawdzi topóźniej. Jeżeli lekarka rzeczywiście ma zastępstwo, poprosi Thea, by ją wciągnął na ich listę. Byłabycennym nabytkiem.Mia oddychała coraz łatwiej. Stephanie spojrzała na dane z oksymetru.– Teraz jestem już spokojniejsza. Mia, zostaniesz tutaj na noc, żebyśmy mogli sprawdzić, czykaszel ustępuje, a gdyby nie ustępował, podamy ci więcej leku. Tatuś może z tobą zostać… –Spojrzała na Daniela. – Albo mamusia.Wierzył, że mama Mii duchem będzie przy małej, ale… bardzo by chciał, by i ciałem była z nimi.Od czterech lat jest samotnym ojcem, tęsknota za Meg też nie wygasała. Jednak prawdę mówiąc, Miai praca tak go pochłaniają, że nie ma czasu na analizowanie swojego osamotnienia.– Ja z nią zostanę.Zainstalowała ich na oddziale dziecięcym, po czym wypełniła kartę pacjenta.– Zajrzę do was jutro przed końcem dyżuru – obiecała. – Jeżeli będzie pan czegoś potrzebował,proszę to zgłosić pielęgniarce, a gdyby działo się coś złego, proszę nacisnąć ten guzik i natychmiastktoś do was przyjdzie.Znał to na pamięć, ale uznał, że komentarz byłby z jego strony grubiaństwem.– Dziękuję.– Nie ma sprawy. – Uścisnęła rączkę Mii. – Postaraj się odpoczywać, okej?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]